-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1127
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać347
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2024-05-29
2024-05-28
2024-05-24
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
To niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo wartościową ze względu na tematykę. Mimo że współczesne książkowe social media lubią mówić o reprezentacji, o dawaniu przestrzeni mniejszościom, to znam naprawdę mało powieści o rdzennych Amerykanach i mam wrażenie, że gdy już się ukazują, to nie są specjalnie popularne. U Boulley podoba mi się to, że skupia się na codzienności współczesnych Indian, pokazuje ich jako zwyczajnych ludzi, ale jednocześnie mocno zakorzenionych w przeszłości i obecnej sytuacji. Z zapałem czytałam o wszystkich badaniach, zwyczajach, poznawaniu historii przodków i refleksjach nad tym, gdzie kończy się inspiracja cudzą kulturą, a zaczyna zabieranie jej tym, którzy powinni nad nią czuwać. Na duży plus też wprowadzanie języka Odżibwejów, chociaż szkoda, że nie tłumaczono tych fragmentów.
Przyznam jednak, że fabularnie ta pozycja podobała mi się dużo mniej niż pozycja o Daunis. Swoja drogą, Daunis tu się pojawia, ale nie mamy praktycznie nic o jej relacji z Jamiem, co mnie nieco zasmuciło. Perry specjalnie nie polubiłam, szczególnie na początku. Miałam wrażenie, że na wszystko narzeka i ma pretensje do całego świata, zamiast wziąć się za siebie. Intryga kryminalna też mnie nie wciągnęła, a wątek miłosny za szybko przeszedł od przyjaźni do pocałunków. Chociaż może tak jest naturalnie, że uczucia rodzą się przypadkowo.
Tę część uważam za sporo gorszą od poprzedniej, bo głównie to przesłanie ją ratowało, a cała fabuła była mi obojętna. Mam wrażenie, że ta część miała głównie zakończyć nierozwiązane wydarzenia z ,,Córki”, a historia Perry była na doczepkę. Ale też nie czytało się tego źle, no i ja sama pracuję w muzeum, więc był to dla mnie fajny smaczek. Chociaż nie wiem, jak oni na siebie zarabiali, skoro turystów przyjmowali tylko w weekendy 😉
,, (…) środki są ważniejsze od celu.(…) to ważne, aby robić to, co należy, z właściwych pobudek, z czystym sercem i czystymi intencjami.”
Nastoletnia Perry jest Indianką z plemienia Odżibwejów. W ramach stażu uczniowskiego ma odbyć praktyki w muzeum. Początkowo nie jest tam szczęśliwa, ale gdy odkrywa szkielet dawnej wojowniczki z plemienia zaczyna angażować się w walkę o ochronę swojego dziedzictwa.
To niejako spin-off do ,,Córki strażnika ognia” i podobnie jak tamta książka, tę również uważam za bardzo...
2024-05-27
2024-05-25
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji bariatrycznych. Myślę, że nie tylko dla mnie będzie to zupełnie świeży temat – skrajnie otyli to jedna z najbardziej pomijanych grup w Polsce.
Autorka, Magdalena Gajda, sama przez lata była osobą skrajnie otyłą, a aktualnie zajmuje się ochroną praw tychże osób. Książka składa się głównie z wywiadów ze skrajnie otyłymi oraz ich bliskimi czy specjalistami w temacie, ale znajdą się tu też fragmenty artykułów czy nawet tekstów kultury. Szczególne miejsce zajmuje temat operacji bariatrycznych i niejako promocja ich jako naturalnego sposobu walki z otyłością.
Dzięki swojej formie oraz dopuszczeniu do głosu zwykłych ludzi, niekoniecznie intelektualistów, całość czyta się lekko i szybko. Chwilami wręcz styl wypowiedzi może wydawać się zbyt prosty i bezpośredni, ale chyba dzięki temu łatwiej wczuć się w bohaterów i zrozumieć, że mówimy o prawdziwych ludziach. Jest to lektura budząca empatię, zwracająca uwagę na ludzi, którzy często są wyłączeni z życia bądź liczą się, że każde wejście w społeczeństwo, zwykłe wyjście do sklepu czy wyjazd na wakacje, mogą wiązać się z wyśmiewaniem i poniżaniem. Pokazuje, że skrajnie otyli to wcale nie ludzie, których jedynym celem w życiu jest jedzenie, i że łatwo przegapić sygnały odnośnie swojego zdrowia: ,,bo przecież nie jestem tak zapuszczeni, jak ci w telewizji”. Tryb życia większości bohaterów reportażu nie różnił się specjalnie od naszego. Myślę też, że nawet jeśli nie mamy problemów z wagą, to wiele osób w jakiś sposób utożsami się z opisanymi historiami – całość zaczyna się opisem obowiązkowych badań szkolnych, które były trudnym i wstydliwym doświadczeniem dla wielu z nas z różnych względów. Przede wszystkim jednak przewija się temat operacji, które wciąż są rzadkie, ponieważ panuje przekonanie, że otyłym jest się na własne życzenie i wystarczy przysłowiowe ,,mniej żreć”. A przecież leczenie jest dla wszystkich.
Mimo że nie jest to temat, który sam by mnie przyciągnął, czytanie tej pozycji było dla mnie wartościowym i rozwijającym doświadczeniem. A przy tym sama lektura minęła na tyle szybko i przyjemnie jak jest to możliwe przy ludzkich dramatach.
[Współpraca barterowa z wydawnictwem RM]
W tym roku postanowiłam nieco wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i sięgać po więcej pozycji non-fiction. Większość z nich dotyczy literaturoznawstwa, historii, religioznawstwa, ogółem rzecz biorąc – nauk humanistycznych. ,,My, skrajnie otyli” było dla mnie nowością, ponieważ stykamy się z tematem otyłości i operacji...
2024-05-22
2024-05-21
Jedną z najważniejszych książek w moim życiu zdecydowanie jest ,,Mitologia” Parandowskiego. Od dawna chciałam przeczytać inne jego pozycje i tak padło na ,,Dysk olimpijski”.
Akcja zabiera nas do Olimpii za czasów igrzysk. Obserwujemy przygotowania do zmagań i cały opis tego starożytnego świata, który nie jest już mitologią, ale jest w niej zanurzony, a postacie uważają się za spadkobierców i potomków postaci z ,,Iliady”.
Nie jest to typowa powieść. Nie ma tu zwrotów akcji, jakiegoś głównego wątku fabularnego, bohaterowie pojawiają się i znikają. Całość więc nie wciągnie nas przygodami, nie wzruszy, nie sprawi, że będziemy komuś kibicować. Natomiast dla mnie ta historia była w pewien sposób urzekająca przez kilka rzeczy. Pierwsza to styl, bardzo kunsztowny, nieco poetycki. Może być trudny i zawiły, ale jeśli damy mu szansę, przeżyjemy coś zupełnie innego niż we współczesnych książkach. Druga to ta grecka otoczka, opisy zwyczajów, życia dawnych Greków, co jest dosyć świeże, bo zazwyczaj czytamy w kontekście tej epoki typowo o bogach i herosach. Tutaj ich nie ma, ale czuć, że świadomość dawnych dziejów, wiara w wojnę trojańską, przygody Jazona czy Heraklesa ma duży wpływ na Hellenów. Trzecia jest najbardziej nieuchwytna… Po prostu czuć, że autor doskonale znał temat, że kochał Grecję i zostawił w ,,Dysku olimpijskim” kawał tej miłości i swojego serca. I chociaż nie jest to coś, co da się logicznie uzasadnić, zdecydowanie lepiej się czyta tekst, który widać, że był pisany z pasji i potrzeby.
Nie mogę powiedzieć, że zakochałam się w tej książce, ale bardzo dobrze mi się ją czytało i cieszę się, że zagościła na mojej półce.
,, Czy świat może czymkolwiek zastąpić nieprzebrane uroki koleżeństwa i przyjaźni, które każdy dzień wzbogacał szlachetną walką?”
Jedną z najważniejszych książek w moim życiu zdecydowanie jest ,,Mitologia” Parandowskiego. Od dawna chciałam przeczytać inne jego pozycje i tak padło na ,,Dysk olimpijski”.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAkcja zabiera nas do Olimpii za czasów igrzysk. Obserwujemy przygotowania do zmagań i cały opis tego starożytnego świata, który nie jest już mitologią, ale jest w niej zanurzony, a postacie uważają się...