Rok szarańczy Terry Hayes 6,1
Kane jest tajnym agentem, specjalistą od Regionów Niedostępnych. Jego zadanie jest proste: wkroczyć, wypełnić misję i wrócić. Wie, kiedy działać, kiedy się kryć, kiedy uciekać i kiedy strzelać.
Są jednak miejsca, gdzie żadne zasady nie obowiązują i tylko przemoc daje szansę przetrwania. To tam, na pograniczu Iranu, Pakistanu i Afganistanu Kane spotyka przeciwnika gotowego pchnąć świat ku katastrofie – budzącego grozę, inteligentnego i okrutnego człowieka z zemstą w sercu i krwią na rękach.
Kiedy tylko to przeczytałam, widziałam, że chcę poznać tę historię. Byłam ciekawa, jak ją odbiorę, w końcu wszędzie dookoła była mowa o tym, że jest to książka autora bestsellerowego „Pielgrzyma” i muszę Wam powiedzieć, że ta historia spodobała mi się bardziej, niż wyżej wspomniany „Pielgrzym”.
Kane jest ciekawie wykreowaną postacią. Poznajemy go dokładnie, dlatego, że narracja tej pozycji jest pierwszoosobowa. Widzimy jak na dłoni jego myśli, sposób patrzenia na świat, oraz to, jaką jest osobą. Mężczyzna nie boi się niczego, miejscami jest jak superbohater, co tylko dodaje mu uroku.
Książka składa się z czterech części. Mi najbardziej do gustu przypadła jednak druga część, chociaż przy trzeciej też było ciekawie. Jedno jest pewne, przy tej lekturze nie da się nudzić. Dzieje się tutaj wiele, czasem jest nieprawdopodobnie, jednak dla mnie to nie był minus, ważne jest, żeby historia trzymała w napięciu, a tutaj to znalazłam.
Mamy tu szpiegowską pozycję, a takie nie trafiają często w moje ręce, czego żałuję, bo zawsze bawię się przy nich wyśmienicie. Mamy też trochę science fiction, a wiem, że to nie każdemu przypadnie niestety do gustu, dla mnie natomiast nie jest to problemem, a dodatkowym plusem powieści. Lubię, kiedy autor daje ponieść się wyobraźni.
Czy polecam? Jasne! Uważam, że jest to świetna historia, przy której nie da się nudzić. Jeśli lubicie takie pozycje, zachęcam do przeczytania.