Przyszedł na świat w rodzinie żydowskiej, wychowywał się w środowisku artystycznym. Obecnie mieszka w Wiedniu. Świat jego książek jest niby realistyczny, ale pojawiają się w nim osoby z zaświatów, elementy magii. Jego pierwsza powieść "Kraina Chichów" ukazała się dopiero po rekomendacji Stanisława Lema w 1980 r. Pisarz od kilku lat cieszy się niezwykłą popularnością w Polsce, i to właśnie tu w pierwszej kolejności wydaje swoje książki.http://www.jonathancarroll.com/
Cóż. Carroll nie umie w zakończenia. Lektura tej książki utwierdziła mnie w opinii. W momencie gdy człowiek aż czeka, żeby coś eksplodowało, Carroll wjeżdża cały na biało i mówi: nie, nie, nie, teraz sobie bohaterowie znowu porozmawiają.
Mocno nasycona fantastycznymi wątkami historia, którą czyta się lekko, szybko, ale też sporo chaosu się w to wszystko wdarło. Ja czytałem rzutami, trafił się dzień jak dziś gdzie poszło ponad sto stron w jeden wieczór, a kilka dni temu odbijałem się po dwóch zdaniach.
Nie oczekiwałem po Carrollu fajerwerków na zasadzie super dynamicznej akcji co stronę, bo kilka jego książek już czytałem. Mimo to, nawet jak na swoje standardy napisał książkę dość nudną, rozwleczoną. W połączeniu z tym chaotycznym prowadzeniem narracji, gdzie dużo pytań postawiono, ale nie na wszystkie odpowiedziano, myślę że nie jest to najmocniejsza pozycja autora. Ja pozostaję team #szklanazupa i #patyki.
Max wiedzie spokojne i dostatnie, choć dość monotonne życie, które odmienia się w momencie spotkania w galerii sztuki eksentrycznej i atrakcyjnej kobiety, Lily wraz z jej dziewięcioletnim synem, Lincolem. Max dość szybko zakochuje się w kobiecie, a ta odwazjemnia jego uczucie. Ponadto Max nawiązuje nić porozumienia z Lincolnem, którego z czasem zaczyna traktować jak własnego syna.
Historia początkowo rozwija się niespiesznie, skupiając się na codzienności tej trójki i ich wzajemnych relacjach. Mimo tej prozy życia i powierzchownego spokoju, dość szybko w czytelniku zostaje zaszczepiony niepokój, coś w tej idyllicznej opowieści zwiastuje czające się w cieniu urokliwej codzienności zło. "A jednak gdzieś głęboko w kościach czułem, że zbliża się coś wielkiego i na pewno złego. Przemożna intuicja. Głosy szepczących diabów".