Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- For a Song and a Hundred Songs: A Poet's Journey Through a Chinese Prison
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2017-01-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-01-11
- Liczba stron:
- 480
- Czas czytania
- 8 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380493520
- Tłumacz:
- Tomasz Bieroń, Agnieszka Pokojska
- Tagi:
- Agnieszka Pokojska Tomasz Bieroń Chiny literatura chińska literatura faktu reportaż więzienie
W lipcu 1989 roku, kiedy o czerwcowych wydarzeniach na placu Tiananmen dowiedział się już świat, Liao Yiwu, młody poeta wiodący dotąd beztroskie życie wagabundy, postanowił przemówić. Za publiczne wygłoszenie swego poematu Masakra został wtrącony do więzienia.
Liao Yiwu spędził w zamknięciu cztery lata. Za jeden wiersz to wstrząsająca relacja z tego okresu: opis mało znanych realiów chińskiego więzienia, przemocy stosowanej przez strażników i współwięźniów, tortur, a także wszechogarniającej monotonii codziennego życia. Jednak nawet za więziennym murem pisarz potrafił znaleźć człowieczeństwo.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Poezja zapełnia więzienia
Literatura więzienna to ciężki kawałek chleba nie tylko dla czytelnika, który najczęściej musi zmagać się z tragicznymi przeżyciami pisarza, ale także dla samego autora – musi wszak zrobić coś, aby odbiorcę zadziwić, przykuć do lektury, pokazać oryginalność. Liao Yiwu zdecydował się pokryć swoją historię grubą warstwą kwaśnej złośliwości i gorzkiej ironii.
„Za jeden wiersz” to agresywny atak na czytelnika. Pierwszy cios wiąże się z tym, co typowe jest dla literatury więziennej: licznymi opisami brudu, nędzy i jawnych aktów niesprawiedliwości, które składają się na codzienne życie w zakładzie karnym. Zło ze wspomnień Liao Yiwu nie odbiega zbytnio od tego, co znaleźć można w opowieściach dysydentów schwytanych przez jakąkolwiek dyktaturę na świecie – dni wypełnia beznadzieja, bezlitośni i bezmyślnie brutalni strażnicy próbują zapomnieć o własnym upadku poprzez znęcanie się nad więźniami, a skazańcy często okazują się jeszcze gorsi od swoich oprawców, bo bez wahania wykorzystują najmniejszą nawet słabość towarzyszy z celi. Najbardziej odrzucającym i, paradoksalnie, najbardziej fascynującym elementem więziennego życia okazują się tortury, które bossowie tego swoistego półświatka stosują, aby utemperować niepokornych poddanych: szokuje nie tylko ich brutalna wymyślność, ale i kulinarne nazwy, jakie spaczone umysły im przyporządkowały.
Drugim ciosem, który „Za jeden wiersz” zadaje odbiorcy, jest niezwykle żywy styl autora. Pisarz łączy typową dla poety plastyczność języka z prozatorskim zacięciem do obszernego opisu i niezwykłym, biorąc pod uwagę więzienne okoliczności, czarnym poczuciem humoru oraz wrodzoną złośliwością. Z tego wszystkiego powstaje amalgamat nieustannie pracujący, dynamiczny, pełen energii nawet wtedy, gdy posługującemu się nim zaczyna brakować nadziei. Nie oznacza to oczywiście, że Liao Yiwu ze swojego pobytu w zakładzie karnym kpi czy też podchodzi do niego ze szczególnym dystansem – bynajmniej, jego opowieść pełna jest bólu i pretensji. Mimo codziennych cierpień pisarz jednak nie zapomina o tym, co spowodowało jego konflikt z państwem i wielokrotnie powraca do „Masakry” i „Requiem” - utworów opłakujących niesprawiedliwie zamordowanych, szczególnie poległych na placu Tian'anmen z 1989.
Trzecim, nokautującym ciosem, jest epilog – niezbyt długi opis tego, co stało się z życiem autora po wyjściu z więzienia. Dla czytelnika, który trzyma w dłoniach doskonale wydany tom i siedzi w wygodnym fotelu podtytuł tej książki może być strasznie mylący: „Cztery lata w chińskim więzieniu”. Cztery lata piekła, to fakt, ale przecież tysiące ludzi cierpiało za swoje poglądy znacznie dłużej. Dopiero lektura ostatniej części książki dobitnie uświadamia, że po tych kilkudziesięciu miesiącach pisarz nie wrócił do zastygłej, nieruchomej rzeczywistości, że ludzie nie stali przez cały ten czas pod bramami więzienia, oczekując jego powrotu, że w tym czasie wszystko płynęło; wystarczyły cztery lata, aby człowieka doszczętnie zniszczyć.
„Za jeden wiersz” to niezwykle szczera, pełna cierpienia i nieprzyjemna lektura. Liao Yiwu połączył w niej realizm rozumiany jako poczucie obecności w świecie z wybitnie indywidualną formą wyrazu, dzięki czemu stworzył rzecz bezprecedensową.
Bartek Szczyżański
Książka na półkach
- 385
- 144
- 55
- 8
- 8
- 6
- 5
- 4
- 4
- 4
Cytaty
Istnieje wiele rzeczy, dla których warto żyć. Tylko obłąkaniec kurczowo trzyma się jednej.
Ludzie muszą mieć nadzieję, kto nie ma nadziei, tego złamie cierpienie.
OPINIE i DYSKUSJE
Świetnie opisana rzeczywistość w chińskich więzieniach.
Świetnie opisana rzeczywistość w chińskich więzieniach.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo była ciężka przygoda opisana wartkim językiem. Jestem w szoku, że coś tak męczącego psychicznie, przepełnionego dokładnie opisaną przemocą fizyczną i psychiczną, udało mi się przeczytać w przeciągu tygodnia. Duże piętno odcisnęła na mnie ta lektura.
To była ciężka przygoda opisana wartkim językiem. Jestem w szoku, że coś tak męczącego psychicznie, przepełnionego dokładnie opisaną przemocą fizyczną i psychiczną, udało mi się przeczytać w przeciągu tygodnia. Duże piętno odcisnęła na mnie ta lektura.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa książka wstrząsa człowiekiem dogłębnie. Liao Yiwu opisuje cztery lata horroru w Chińskim Więzieniu, za wiersz Masakra, który został poświęcony pamięci wydarzeń na placu Tian’anmen - Placu Niebiańskiego Spokoju (chiń. upr. 天安门广场; chiń. trad. 天安門廣場; pinyin Tiān’ānmén Guǎngchǎng)
Ta książka wstrząsa człowiekiem dogłębnie. Liao Yiwu opisuje cztery lata horroru w Chińskim Więzieniu, za wiersz Masakra, który został poświęcony pamięci wydarzeń na placu Tian’anmen - Placu Niebiańskiego Spokoju (chiń. upr. 天安门广场; chiń. trad. 天安門廣場; pinyin Tiān’ānmén Guǎngchǎng)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPo naprawdę świetnym reportażu "Prowadzący umarłych" miałam bardzo wysokie oczekiwania w stosunku do kolejnej książki Liao Yiwu. Co mi się podobało wcześniej to barwny język, świetny dobór bohaterów i ich historii, ukazanie Chin z tej strony, o której dotąd nie miałam okazji usłyszeć. "Za jeden wiersz" również przedstawiany jest jako "reportaż" czy "literatura faktu", ale tutaj już muszę się nie zgodzić z taką klasyfikacją. To zbiór wspomnień autora z jego pobytu w aresztach i więzieniach, do tego spisywanych jakiś czas po wyjściu na wolność, więc wiadomo, że chociażby dialogi były przytaczane mniej więcej w ich brzmieniu - w końcu ktoś z nas byłby w stanie odtworzyć dokładnie nawet niezwykle istotną rozmowę, ale sprzed pięciu lat?
Książka w innych tłumaczeniach funkcjonuje pod tytułem "Za jedną pieśń i sto pieśni", co też bardziej oddaje jej sens - Yiwu nie trafił do więzienia za pojedynczy utwór, choć faktycznie ten jeden o masakrze w Pekinie sprawił, że przylgnęła do niego łatka "kontrrewolucjonisty", ale generalnie za swoją twórczość i działania. Najpierw przetrzymywano go w areszcie dłużej, niż pozwala na to prawo, potem przenoszono do różnych cel w różnych zakładach karnych. Myślę, że wszyscy sobie zdają sprawę, że w chińskich więzieniach o prawach człowieka nikomu się nie śniło i dzieją się tam okropne rzeczy - autor opowiada o niektórych, jakich sam doświadczył albo usłyszał od współwięźniów. Czytając, odnosiłam wrażenie, że Yiwu starał się przedstawić samego siebie jako tego silnego, który potrafi wiele wytrzymać, wspiera innych, stawia się, walczy o godność. Czy tak było w rzeczywistości? Nikt nie odgadnie, ale czasem aż trudno sobie wyobrazić, że artysta, który kompletnie nie potrafił się odnaleźć w więzieniu, nagle ma tyle odwagi, by się stawiać prawdziwym zbrodniarzom - wiedząc, co za to grozi. No ale we własnych wspomnieniach można przedstawić wszystko, jednak takie fragmenty sprawiały, że trochę sceptycznie podchodziłam do lektury.
Choć w "Za jeden wiersz" też były historie innych ludzi (współwięźniów),to jednak nie wciągały one tak jak w "Prowadzącym umarłych". Tutaj te historie szybko zaczęły się robić powtarzalne - albo ktoś siedział za faktyczne zbrodnie (ukradł, zabił) albo za polityczną działalność (mówił więcej niż można albo pomógł/nie pomógł niewłaściwym osobom). Poza tym więzienna codzienność - zmiana cel, bójki między więźniami, znęcanie się strażników, praca, marne jedzenie. Niby wszystko wciąż opisane plastycznym językiem, wciąż nieznane i ciekawe, ale jakoś... Nie porywa tak jak poprzednia książka. Czasem zaczyna męczyć, nudzić i przytłaczać. Do tego autor opisuje też trochę swojego życia i okazuje się przez to człowiekiem, którego ciężko polubić - zostaje jedynie współczuć jego bliskim. Wciąż, nie jest to zła książka, ale jednak stanowczo poniżej oczekiwań.
Po naprawdę świetnym reportażu "Prowadzący umarłych" miałam bardzo wysokie oczekiwania w stosunku do kolejnej książki Liao Yiwu. Co mi się podobało wcześniej to barwny język, świetny dobór bohaterów i ich historii, ukazanie Chin z tej strony, o której dotąd nie miałam okazji usłyszeć. "Za jeden wiersz" również przedstawiany jest jako "reportaż" czy "literatura faktu",...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedna z ważniejszych pozycji na moich półkach. Autor opisuje nie tylko pobyt w chińskim więzieniu, ale łamanie sumień, rozpacz, niemoc, gorycz i przerażenie. Udaje mu się także, bez żadnego zażenowania, rzucić słabe światło na sytuację w Chinach, na to jak traktuje się kobiety, jak działają władze, kogo nazywa się tam wywrotowcem. Przejmująca lektura na długo zapadająca w pamięć.
Jedna z ważniejszych pozycji na moich półkach. Autor opisuje nie tylko pobyt w chińskim więzieniu, ale łamanie sumień, rozpacz, niemoc, gorycz i przerażenie. Udaje mu się także, bez żadnego zażenowania, rzucić słabe światło na sytuację w Chinach, na to jak traktuje się kobiety, jak działają władze, kogo nazywa się tam wywrotowcem. Przejmująca lektura na długo zapadająca w...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOgólnie dość ciekawa. Jednak to co mnie raziło w tej książce to wrażenie, że czasami zdawało mi się, że autor słabo przedstawił okrucieństwachińskiego więżienia.
Ogólnie dość ciekawa. Jednak to co mnie raziło w tej książce to wrażenie, że czasami zdawało mi się, że autor słabo przedstawił okrucieństwachińskiego więżienia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWstrząsające wspomnienia z chińskiego aresztu i więzienia.
Wstrząsające wspomnienia z chińskiego aresztu i więzienia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZa jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu (2011)
„Pisałem tę książkę trzy razy ze względu na przeszkody piętrzone nieustająco przez chińską służbę bezpieczeństwa. [...] w latach 1990-1994 odbywałem czteroletni wyrok za to, że napisałem i kolportowałem wiersz, w którym potępiłem niesławne krwawe stłumienie przez władze państwowe prodemokratycznego zrywu studentów na placu Tian’anmen [Placu Niebiańskiego Spokoju] w 1989 roku” (str. 19). „Przekazanie tego dało mi poczucie godności” (str. 464).
Książką wciąga. Polskie tłumaczenie*, dokonane z wersji angielskiej (którą wobec zaawansowanych zmian redaktorskich można śmiało uznać za bazową) – czyta się dobrze. Narracja, mimo niekiedy słabych, i jakby na siłę wplatanych w tekst metafor mocno przykuwa uwagę. Brzmi szczerze. Autor nie przedstawia nam ugładzonego, wyidealizowanego obrazu swojej osoby – otwarcie pisze o szarym życiu w Syczuanie, swoich wadach i potknięciach, relacjach z żoną i bliskimi. Jego opowieść, często brutalna, niekiedy tragikomiczna, zdecydowanie nie pozostawia czytelnika obojętnym. Uczciwie opisane warunki bytowe osadzonych, ujęte w formie relacji z pierwszej ręki, które nie przemilczają kwestii trudnych, kompromitujących czy wstydliwych, mają zawsze szczególną wartość – tak jest i w tym przypadku.
Książka to także ciekawe świadectwo z czasów reform Deng Xiaopinga, który stwierdził że nie jest „ważne czy kot jest biały czy czarny – ważne by łowił myszy” i widząc jak dobrze radzi sobie kapitalistyczny Hongkong, Singapur czy Makao, postanowił pchnąć kraj w tym kierunku, przechodząc de facto na system wolnorynkowy... co teoretycznie mogłoby być idealną hybrydą gospodarki odgórnie planowanej z kapitalizmem, jest jednak czymś dużo bardziej odległym od ideału – obrazuje to znakomicie wykorzystywanie chińskich więźniów jako darmowej siły roboczej, opisane na łamach książki, czy dokumenty o warunkach pracy z tamtejszych fabryk. Owszem, ChRL ruszyła dzięki temu z kopyta ale zamiast starych bolączek niedostatku, zastoju, pojawiły się inne, między innymi hiper-wyzysk, a cenzura i totalitaryzm – jak były, tak są. Czy człowiek jest szczęśliwszy w nowych nike’ach, z butelką coli i smartfonem, ale bez realnego wpływu na prawo czy gospodarkę – to pytanie równie dobrze możemy postawić sobie.
Doświadczenia zza krat to potworne obciążenie psychiczne, trauma która zostaje z człowiekiem na całe życie, zwłaszcza jeśli odbiera się wolność obywatelowi który sobie na to nie zasłużył, a kraj który jest za to odpowiedzialny nie należy do czołówki tych które mają w poszanowaniu prawa człowieka. Upokorzenie, poczucie niemocy i zuchwałej niesprawiedliwości, wzmocnione brakiem zrozumienia i empatii, także ze strony najbliższych, potrafi sprawić że człowiek traci poczucie sensu i powoli gaśnie. Nie dziwi więc potrzeba podzielenia się smutnymi przeżyciami z szerszym gronem, opinią publiczną, i tym samym kontynuowania walki o zadeklarowane ideały. Miło jest myśleć że takie jednostki to pędzące kamienie, za którymi runie lawina... ale nim góra ulegnie erozji mogą minąć wieki. Polityczna bierność większości Chińczyków, którzy wolą się nie wychylać i za dużo nie myśleć – nie dziwi. (Zwłaszcza teraz, kiedy Państwo Środka z lokalnego gracza przeistacza się w światową potęgę).
Polscy czytelnicy, pamiętający czasy Solidarności, Okrągły Stół i dzikie lata 90-te powinni wyjątkowo dobrze rozumieć pisarza.
.
Angielski tytuł perypetii Liao jest bardzo poetycki – polski nie. („For a Song and a Hundred Songs: A Poet’s Journey Through a Chinese Prison”). Jest to też tytuł jednego z rozdziałów. O ile część druga w tłumaczeniu dosłownym brzmi fatalnie, to pierwszej zmieniać się nie powinno. Jest też nieco mylący, bo książka właściwie tyczy się realiów aresztu, a więc miejsca rządzącego się nieco innymi prawami niż więzienie.
Okres odsiadki Liao Yiwu to łącznie około czterech lat. 4/5 książki dotyczą pobytu w areszcie, gdzie odbył połowę wyroku jaki ostatecznie mu zasądzono. Pobyt w zakładach karnych, mimo że równie długi – został potraktowany bardzo skrótowo. Tę nieproporcjonalność tłumaczą refleksje autora i fakty które przedstawia, a w świetle których więzienie jawi się jako miejsce spokojniejsze i dające znacznie większą swobodę. Poza tym pierwsze doświadczenia zawsze są najsilniejsze.
W więziennych wspomnieniach skrobanych przez poetę można by spodziewać się wielu opisów płaszczyzn i sprzętów, drobiazgowych analiz, dopatrywania się kształtów w zaciekach i pęknięciach (jak w teście Rorschacha),a tu właściwie tego nie ma. Nie wiemy nawet jaki kolor miały ściany cel w których przebywał. O ile teatr wyobraźni to coś co mogłoby niepotrzebnie obciążać tekst, to szczegóły techniczne są ważne. Będąc w areszcie autor robi współosadzonemu herbatę, zalewa ją gorącą wodą – nie mówi jednak skąd ją bierze... z kranu, z czajnika... używa grzałki czy też przyniesiono ją wraz z obiadem? Warto by to poprawić.
* Z przekładu Wenguang Huanga na język angielski przełożyli: Agnieszka Pokojska i Tomasz Bieroń.
Uwagi odnośnie polskiej wersji i oryginału:
str. 17 – fatalna literówka w 11 linijce, zamiast „laureata” jest LAUREAT (tym samym zdanie to przypisuje pokojowego Nobla Liao Yiwu, nie Liu Xiaobo); str. 95 – klękli (klęli); str. 108 – „ludzie wylali się na krajobraz jak rzygowiny z ust pijaka” – natknąłem się na podobną metaforę w „Gommorze” Roberto Saviano, gdzie porównywał neapolski port do odbytu w trakcie przypisanych tej części ciała działalności; i tam i tu brzmi to podobnie: słabo, trochę grafomańsko (jedno z miast nad Jangcy Yiwu także przyrównuje do dupska).
W tekście jest sporo porównań – albo ich piękno i finezja giną najwyraźniej w tłumaczeniu, albo były i są słabe. Jest ich za dużo i przypominają stare teksty polskich hiphopowców („jesteś mokra jak Bonaqua, słodka jak vegeta, seksu głodna jak Carmen Electra” – itp.). Rzecz jasna nie wszystkie.
Str. 118 – szklana misa (szklana kula); str. 151 – „podjąć go pod nogi|” – ?!; str. 185 – „Północną Shibango” (Północna Shibango?); str. 230 – drzemkę poobiednią (poobiednią drzemkę); str. 313 – Jaki duży (jak duży, ewentualnie można dostawić przecinek po JAKI, co zmienia jednak nieco sens pytania); str. 322 – w trzeciej linijce jest SIĘ do skasowania; str. 433 – wcześniej (temu); żargonowe określenie „rudzi” konsekwentnie pisane jest z dużej litery – !?
Brakuje dwóch informacji od tłumaczy, mianowicie że tak jak w Japonii czy Korei, pierwsze jest nazwisko, potem imię, oraz że chiński X czytamy jak S.
PS „Prowadząc umarłych” jest świetnym dopełnieniem tej książki. Warto też sięgnąć po reportaże Hesslera.
Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu (2011)
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Pisałem tę książkę trzy razy ze względu na przeszkody piętrzone nieustająco przez chińską służbę bezpieczeństwa. [...] w latach 1990-1994 odbywałem czteroletni wyrok za to, że napisałem i kolportowałem wiersz, w którym potępiłem niesławne krwawe stłumienie przez władze państwowe prodemokratycznego zrywu studentów na...
Liao Yiwu poznaałąm dzięki fantastycznemu reportażowi "Prowadzący umarłych". W lipcu 1989 r doszłó do krwawo stłumionych przez wojsko i policję pokojowych demonstracji na placu Tianamen. Niedługo wcześniej ukochania siostar pisarza Fei Fei zginęłą w wypadku samochodowym. żałoba po jej stracie, odruch buntowniczości i protest przeciwko reżimowi znalazły ujście w poemacie "Masakra". Rezultatem było żmudne śledztwo, tymazasowe zaaresztowania Yiwu i końcopwy stosunkowo łagodny (!) wyrok 4 lat więzienia. Był wtedy młodym trzydziestoletnim człowiekiem, a żona spodziewała się ich pierwszego dziecka, córeczki.
Spotkanie Michaela Daya, Kanadyjczyka kochającego Chiny też mogło być katalizatorem. W czerwcu na Pekin najechały czołgi. A Xia oddalałą sie od męża psychicznie, bo obawiałą się jego bezkompromisowej natury, oskarżął ją szresztą o romans z kolegą z pracy. A potem nakręcił jeszcz film wspólnie z Chenem Dongem, gdzie wybrzmiał ten wiersz.
Aresztowany od razu zostałł odarty z intymności, upokorzony badaniem odbytu i ogoleniem głowy. Poznał kilkanaście pozycji w "menu", czyli typowych tortur stosowanych podczas przesłuchań. A to delikwentowi zanurzano głowę w wiadrze z nieczystościami, a to akłądano wiadro na głowę nieszczęśnika i tłuczono w nie jak w dzwon,a to walono w podgardle, lub kazano na czworaka zjadać ziarnka ryżu lub zanurzać pośladki we wrzątku. całe okrucieństwo, nieludzki aparat przesłuchań i bezwzględność władzy jest tu dobiazgowo opisana, czyniąc ten materiał lekturą dla ludzi o mocnych nerwach.
Pobyt w więzieniu rozpada się na dwie fazy: pobyt w ośrodku zatrzymań w laatch 1990-1992 i 2 zakłady karne. W ośrodku zatrzymań wszyscy marzą o ucieczce. Chwytem, by utrzymać osadzonych w ryzach była kampania " przyznaj się i donoś na innych". Z racji tego, że protest był znany poza granicami kraju, "reakcyjni" nauczycielie i studenci nie mogli tak po prostu zniknąć. Więzienni kaci zostali skuci i paradowali przed więźniami, by skłonić ich do samosądów. Autor wspomina niektóych współwięźniów, otoczonych czcią lub uznaniem, np Mu Minga co organizował teatrzyk cieni i występował przed aresztowanymi, nowego starszego celi czyli Hazardzistę Zhanga.
Najmocniej utkwił mi w pamięci j=go pobyt w jednej celi z dwoma " żyjącymi martymi",czyli skazanymi na śmierć. Niepewni swojego losu czasem kilkukrotnie wychodzili ze strażnikami na zewnątrz, by dokonano egzekucji, ale raz wykryto jakąś pomyłkę sądową i niedoszły denat wrócił do towarzyszy. Yiwu umiejętnie przedstawia koszmar egzystencji w więzieniu, klaustrofobiczne cele, brak intymności, hierarchię więzienną, historie swoich kompanów. Przejmująco pisze o tęsknocie za żoną i nie widzianą córką, podejrzewa jednak, że nie będzie miał powrotu do rodziny. Najgorzej, że można przywyknąć do bezkarności i brutalności strażników, elektrycznych pałek, ale frustracja poety doprowadziła go nawet do próby saombójczej. Martwy Lan, martwy Liu- wstrząsające portrety ludzkich wraków toczonych przez chorobę, pogardzanych przez otoczenie. Czy w tym piekle da się zachować uczucia wyższe i człowieczeństwo? jak przystosować się do świata zewnętrznego, jak pogodzić z wszczęciem przez żonę postępowania rozwodowego?
Liao Yiwu poznaałąm dzięki fantastycznemu reportażowi "Prowadzący umarłych". W lipcu 1989 r doszłó do krwawo stłumionych przez wojsko i policję pokojowych demonstracji na placu Tianamen. Niedługo wcześniej ukochania siostar pisarza Fei Fei zginęłą w wypadku samochodowym. żałoba po jej stracie, odruch buntowniczości i protest przeciwko reżimowi znalazły ujście w poemacie...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo toLiao Yiwu przetrwał tragiczny okres w osobistej historii i przekuł go w swoją siłę – brutalnie szczerą prozę. Zachęcam do niej szczególnie tych, którzy znają tylko jedną stronę Chin, czyli gigantyczny boom gospodarczy i wszechobecne wyroby „made in China”. Powinniśmy uświadomić sobie, jaki jest rewers tego medalu. „Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu” polecam też oczywiście każdemu, kto kiedyś zetknął się z innymi dziełami Liao, oraz w ogóle fanom prozy dokumentalnej i reportażu. Nawet jeśli w miarę czytania coraz bardziej będą Was odpychać drastyczne opisy więziennych prześladowań, przeżyjcie je wspólnie z autorem od początku do końca w imię jego katharsis. To tylko kilka godzin zaciskania zębów, a świadomość zostanie w Was przez całe życie.
Całość do przeczytania na: http://zcyklu.pl/na-czasie/573/Katharsis-pisarza.-Historia-Liao-Yiwu.
Liao Yiwu przetrwał tragiczny okres w osobistej historii i przekuł go w swoją siłę – brutalnie szczerą prozę. Zachęcam do niej szczególnie tych, którzy znają tylko jedną stronę Chin, czyli gigantyczny boom gospodarczy i wszechobecne wyroby „made in China”. Powinniśmy uświadomić sobie, jaki jest rewers tego medalu. „Za jeden wiersz. Cztery lata w chińskim więzieniu” polecam...
więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to