Renegi

Profil użytkownika: Renegi

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 dni temu
251
Przeczytanych
książek
296
Książek
w biblioteczce
217
Opinii
1 326
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 2 książki
jaki? który? czyj? ile?

Opinie


Na półkach: ,

To jedna z niewielu lektur z podstawówki, z których tak wiele szczegółów zostało mi w głowie do dziś, postacie i sceny ani trochę nie wywietrzały z przestrzeni między uszyma, podobnie jak to, że książka wydawała mi się wówczas niesamowicie wciągająca, ciekawa, śmieszna, słowem - wyśmienita, i że bardzo żałowałam, że to nie ja ją napisałam. Nie zmieniłam zdania, nadal uważam, że jest świetna. Widzę, że mocno mnie otworzył na lekturę np Agathy Christie i Poego, wyczuwam też sporo podobieństw do "Pana Samochodzika".

Tu i teraz, w 2024 roku, czytało mi się "Szatana" z przyjemnością, zupełnie jakby te prawie trzy dekady nie miały w ogóle miejsca. No, może nieco bardziej niż kiedyś zalazł mi za skórę pan matematyk, którego biednej żonie współczuję dziś bardziej niż gdy sama byłam w siódmej czy szóstej klasie (czy ktoś pamięta, w której klasie to była lektura?). I nieco bardziej niż wtedy drażnią mnie uwagi o "kobietach, które ciężko zrozumieć", bo "płaczą" i interesują je "fatałaszki". Za to totalnie zobojętniała mi postać Wandzi, która w podstawówce budziła we mnie bardzo intensywne emocje i przewracałam oczami, gdy się pojawiała w książce - w sumie nie wiem czemu, to bardzo urocza dziewczynka, z jakiegoś powodu moja młodociana wersja nie mogła jej znieść.

Nie wszystkie zagadki przeszłości wyjaśniły się w dorosłym życiu - nadal nie mam nadal pojęcia, o co chodziło z paleniem trzech świec i że "ktoś musi umrzeć", ani o to, czemu Profesor nie chciał, żeby jego bratanica czytała Aleksandra Dumas - natomiast rozumiem więcej z ulubionych przez Makuszyńskiego nawiązań do literatury i kultury starożytnej, co powiększa wartość humorystyczną książki. I tu pojawia się kwestia tego, dla kogo tak naprawdę dziś "Szatan" się najbardziej nadaje.

Byłam ciekawa odbioru powieści przez współczesnego czytelnika, więc przejrzałam opinie z LC. Niestety, sporo z tych pisanych przez młodzież dowodziło tezy, że Makuszyński nie trafia do nastolatków - młodzi czytelnicy narzekali, że "wszyscy mówią do siebie na pan/pani" i że "wątek miłosny za słabo się rozwija". Pojawiły się komentarze, że książka jest nudna, nie wciąga, wlecze się. Można by uznać, że "Szatan" zwyczajnie się zestarzał, ale czy na pewno? Bo przecież jakby nie patrzeć, powstał w 1937 roku. Ale dla mnie, nastolatki w latach 2000., przedwojnie również oznaczało "dawno dawno temu", i było równie odległe co Mieczysław Fogg, telefony na korbkę oraz czarno-białe zdjęcia. A mimo to nie miałam problemu z odbiorem "Szatana", choć jednocześnie często odrzucałam powieści z lat 70. jako zbyt trącące myszką (do ciebie mówię, Ireno Jurgielewiczowa). Nie mogłam znieść stęchlizny w "Szaleństwie Majki Skowron", ale "Szatan" pochłonął mnie niemożebnie, i nie miałam problemu z tym, że nastolatkowie mówią do siebie per "pan" (a to, że nie ma tam scen łóżkowych było zaletą, nie wadą). Jako nastolatka lubiłam przedwojenne komedie, więc byłam trochę przez dziadka przećwiczona.

Zresztą, przecież i dzisiaj modne są wśród nastolatek romanse historyczne albo fantasy oparte na np epoce wiktoriańskiej. I widziałam, że sporo osób, które czytały "Szatana" całkiem niedawno jako lekturę też twierdzą, że był wyrąbisty. Wychodzi więc, że jest to książka po prostu dla specyficznej grupy ludzi - takich, którzy lubią podobny sposób pisania, których to bawi, którzy są też bardziej zainteresowani przedmiotami humanistycznymi i nie mają problemu z żartami o Cyceronie (1670, hehe) i których nie przerażą łacińskie cytaty. Reszta niestety odbierze tę powieść jako relikt przeszłości, tak jak ludzie, którzy nudzą się na komediach z Bodo.

Co do wydania, które wypożyczyłam, troszkę trudno byłoby przyzwyczaić się do nietypowej czcionki. Strony nie wypadają, jest mocne. Brakowało mi przypisów przy cytatach łacińskich, w swoim dziecięcym wydaniu miałam je. No i totalnie nie rozumiem okładki - na obrazku jest chłopiec góra ośmioletni, przypominający Mikołajka, a Adaś miał przecież 17 lat.

To jedna z niewielu lektur z podstawówki, z których tak wiele szczegółów zostało mi w głowie do dziś, postacie i sceny ani trochę nie wywietrzały z przestrzeni między uszyma, podobnie jak to, że książka wydawała mi się wówczas niesamowicie wciągająca, ciekawa, śmieszna, słowem - wyśmienita, i że bardzo żałowałam, że to nie ja ją napisałam. Nie zmieniłam zdania, nadal...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy mój kontakt z postacią niezwykłą, w niektórych kręgach wręcz kultową, jaką była Simona Kossak. "Trzy żywioły" to książka o faunie Polski - ssakach, ptakach, owadach, rybach, lecz nie jest to typowa pozycja (popularno)naukowa, raczej gawęda o zwierzątkach. Zwierzątkach, bo autorka właśnie takiego języka używa pisząc - jej bohaterowie mają łapki, pyszczki, noski, piórka i ogonki, a także mężów i żony. Zerknęłam się z opiniami, że ten język ktoś odebrał jako "dziecinny", z oburzeniem, że Simona pisze o "misiu" i to "nieprofesjonalne" - kompletnie się z tym nie zgadzam. To nie jest praca naukowa ani podręcznik biologii, a autorka opowiada o dzikich zwierzętach w taki sam czuły sposób, w jaki większość z nas mówi o swoim ukochanym psie czy kotku.

Książka jest zbiorem zapisów audycji radiowych z udziałem Simony i troszkę przez to sprawia wrażenie chaotycznej - jedne rozdziały są krótsze i lakoniczne, inne dłuższe, bardziej szczegółowe. Wydawca podzielił całość na Ziemię, Powietrze i Wodę, przy czym woda jest najmniej rozbudowana z tych trzech.

Simona ukazuje nam obyczaje zarówno zwierząt dzikich i rzadkich, jak niedźwiedź czy wilk, ale także takich jak wróble albo komary, z którym większość z nas ma kontakt niemal codziennie (może nie powinnam tak pisać - w sumie autorka twierdzi, że "każdy" kiedyś widział czajkę, a ja niestety czajki nie spotkałam ;)). Próbuje wyjaśnić przyczynę zwierzęcych zachowań, obala mity, które wyrosły wokół nich i nierzadko przyczyniły się do wrogości wobec niektórych gatunków a nawet ich prawie całkowitej eksterminacji.

Obala między innymi idiotyczne teorie o agresywnych "samcach alfa", które stały się podbudową różnych dziwacznych zjawisk społecznych wśród ludzi, ale także mówi czemu nie ma sensu bać się nietoperzy albo oskarżać bobrów o kradzież ryb, bo potem odbije się to na stanie rzek.

Można się też dowiedzieć paru rzeczy praktycznych, np co zrobić a czego nie robić z nieposłusznym pieskiem, jak chronić się przed komarami w lesie i że absolutnie nie powinno się zabijać pszczoły, nawet w obronie własnej, bo sprowokuje to pozostałe pszczoły do ataku.

Simona zwraca także uwagę na problemy narastające z powodu naszej, również nieświadomej, ingerencji w przyrodę - apeluje o nie wypuszczanie luzem kotów, które zabijają całe populacje ptaków i o rezygnację z noszenia karpi w plastikowej torbie, bo sprawia to rybie ból. Zwraca uwagę o to, że zmniejszenie populacji jednego ptaka w prostej linii będzie skutkowało wymarciem innych gatunków z nim współżyjących. Sporo z tego, co pisze, mocno się sprawdziło na przestrzeni lat - faktycznie coraz częściej spotykamy się z niedźwiedziami w miastach i faktycznie tam, gdzie zachciało nam się betonować koryta rzek, powodzie są coraz częstsze.
Część informacji zawartych w książce jest już w sumie nieaktualnych z powodu tego, przed czym sama Simona ostrzega - np pisze, że jerzyki odlatują na początku lipca, podczas gdy na ptasich grupach i na moim własnym podwórku zaobserwować można, że siedzą tu do sierpnia. Nie jest to kwestia oczywiście błędu autorki, lecz gwałtownych zmian w ekosystemie (w tym roku lilaki kwitły w kwietniu a lipy zaczęły w maju).

Zapewne sprawką wydawcy (bo książkę wydano w około 10 lat po śmierci autorki) jest natomiast umieszczenie zdjęcia bociana białego w rozdziale poświęconym bocianowi czarnemu.

Przyłapałam się na tym, że czytając często zaglądałam do internetu, żeby zobaczyć jak wygląda taki czy inny ptak albo posłuchać jego dźwięków, musiałam również sprawdzić na własne uszy opowieść o płaczącym bobrze. Nie jestem biologiem ani innym "naturalistą", żeby móc ocenić wartość merytoryczną tej książki, natomiast tak po ludzku była ona dla mnie ciekawa i wciągająca, ale także bardzo ciepła, urokliwa, sympatyczna. Myślę, że nadaje się dla czytelników w różnym wieku.

Pierwszy mój kontakt z postacią niezwykłą, w niektórych kręgach wręcz kultową, jaką była Simona Kossak. "Trzy żywioły" to książka o faunie Polski - ssakach, ptakach, owadach, rybach, lecz nie jest to typowa pozycja (popularno)naukowa, raczej gawęda o zwierzątkach. Zwierzątkach, bo autorka właśnie takiego języka używa pisząc - jej bohaterowie mają łapki, pyszczki, noski,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy tom szumnej sagi o nowozelandzkich rodzinach autorstwa niemieckiej pisarki, która ponoć zachwyciła się Nową Zelandią podczas wakacyjnej wycieczki i powołała do życia cała serię grubaśnych książek. Bohaterkami są dwie kobiety – Niemka Ida, która dorasta w surowej wiosce pełnej fanatyków religijnych i kocha się w Karlu, który jest zbyt biedny, żeby mogła go poślubić, oraz Cat, córka portowej prostytutki, chcąca za wszelką cenę uniknąć losu swojej matki i ucieka z burdelu. Cóż, moja opinia zdecydowanie rozmija się z tymi, które znalazłam na grupach. Fabuła i okładka (z obowiązkową damą odwróconą plecami, bez której nie obejdzie się ostatnio żadna nowość wydawnicza) sugerowały mi historię zbliżoną do „Fortepianu”. Niestety, to raczej keyboard na baterie AA. Co jest w sumie dziwne, biorąc pod uwagę naprawdę ciekawy temat, jaki autorka przyjęła – książka opowiada o losach osadników, próbujących budować swoją przyszłość w Nowej Zelandii pod koniec XIX wieku. Mamy tu opisaną początkową ekscytację związaną z marzeniami o lepszym świecie i wyrwaniu się z biedy niemieckiej wsi, upiorną podróż statkiem, trudy związane z próbą zakładania gospodarstwa, ujarzmiania ziemi i żywiołów. Teoretycznie to znakomity materiał na wciągającą książkę, a mimo wszystko „Czas ognistych kwiatów” zmęczył mnie. Dzieło Lark było dla mnie po prostu niemiłosiernie nudne. Zmuszałam się do niej jak do lektury szkolnej, chcąc dać autorce szansę, ale czułam się równie udręczona, jak bohaterka orząca pole w Raben Steinfeld. Czemu? Z wielu powodów.
Po pierwsze wszystko jest tu straszliwie drętwe i nijakie. Bohaterowie skrojeni z tektury przeżywają swoje tekturowe emocje, bez głębszego dialogu wewnętrznego. Uczucia i drżenia serc opisywane są mocno po pensjonarsku. Panie rumienią się, gdy myślą o swoich ukochanych, panowie rozważają, czy panie są dziewicami albo „patrzą pożądliwie”. Patrzenie im w twarz „może ich podniecić”. Kilkakrotnie powtarza się metafora zamkniętego kręgu wokół pary. Zakochani wyznają sobie uczucia słowami w stylu „Jesteś piękna! - Ty też” albo „Podobasz mi się – Ty też”. Więcej emocji niż do ukochanego ma Ida do swojego pistoletu, danego jej, żeby „nie czuła się bezradna i bezbronna” - przeżywa też „uczucie zespolenia się z bronią”. Córkę nazywa „pasożytem”, bo jest to dziecko paskudnego męża, jednocześnie nie przeszkadza jej to kochać i uwielbiać córkę przyjaciółki, która również jest dziełem tego paskudnego męża. Karl z jednej strony ciągle wzdycha do Idy i ma do niej pretensje, że nie chce porzucić męża-mendy, z drugiej sam przyznaje, że on też nie chce opuszczać posiadłości i toleruje z zadziwiającą wyrozumiałością to, że przez ścianę jest regularnie tłuczona przez Ottfrieda. Podczas wizyty gości Ida sama stwierdza, że „na pomoc Karla nie ma co liczyć” bo jest „zbyt pijany”. W nikim innym nasz Karl zakochać się nie może, żadna nie dorównuje Idzie, ale od czasu do czasu „zabiera jakąś dziewczynę do namiotu”, bo „w końcu nie był święty”. Chris podobnie ma na koncie mnóstwo podbojów, ale zastanawia się, czy jego ukochana zachowała cnotę. Autorka ukarała go brakiem szczęśliwego zakończenia – ostatecznie ukochana nie chce wziąć z nim ślubu, ani zachodniego, ani maoryskiego, bo chce być „wolna”.
Autorka trzyma się zasady, że wygląd odzwierciedla wnętrze postaci, a dobroć, szlachetność i wrażliwość odbija się w wychudzeniu. Jeśli ktoś jest niedobry, jak pijak i żonobijca, to musi być od razu gruby, łysiejący i nieestetyczny – w przeciwieństwie do szlachetnych bohaterek, które są zawsze delikatne, eteryczne i blondwłose. Siostra Idy stwierdza, że ta powinna ożenić się z kimś innym, bo „wygląda lepiej” i ładnie się ubiera, sama odrzuca kawalera, bo jest „gruby i głupi”. Wstrętny Ottfried robi się coraz brzydszy, tak samo jak jego dusza. Za to bohaterki pozytywne są zawsze chudziutkie i bladziutkie, a jednocześnie słodkie i urocze. Kilkakrotnie się powtarza, że Ida ma twarz w kształcie serduszka oraz, że jest „szczupła” a wręcz „za chuda” (jednocześnie dowiadujemy się, że ma „idealnie uformowane ciało” i „twarde piersi” - to chyba niezdrowe, żeby piersi były twarde, ale w sumie autorka twierdzi, że nie można zajść w ciążę podczas laktacji (XD), więc nie wnikam). Z jednej strony kobieta była tak wychudzona, że „pod skórą jej bladej zapadniętej twarzy można było dostrzec kości”; gdy Karl ją podnosi jest „lekka” tak, że go to „przeraża” - ale i to jest przecież takie romantyczne, że kojarzy mu się z „elfem albo motylem”, a także „wydawała się tak krucha, jak figurka z porcelany”, bo przez to jest bardziej „delikatna i wrażliwa”. Druga z bohaterek ma „przedziałek jak u Madonny” (Like a virgin!) i „piękną twarz”. Generalnie postacie są opisane bardzo pobieżnie – zazwyczaj panie są „drobne, szczupłe, śliczne”, mają „delikatne, arystokratyczne rysy” lub „szlachetne twarze”, a panowie „muskularni”, „silni” „męscy”, i oczywiście szczupli, bo postacie pozytywne zawsze są tu szczupłe. Wyjątkiem jest Jane, ale o tym nieco dalej. Generalnie samej autorce postacie się mylą, bo raz nazywa tę samą postać Gertrud, a raz Gudrun (i to na tej samej stronie).
Osobowość naszych bohaterów też nie porywa. Karl to typowy self made man, który ciężką pracą i geniuszem zdobywa fortunę. Jego ukochana jest równie pracowita, z radością gotuje i pieli grządki, oboje też bardzo szybko uczą się angielskiego. Ida strzela także z broni niczym Renata Mauer, choć nigdy tego przedtem nie robiła, a Jane odnajduje przyjemność w czytaniu ksiąg rachunkowych i cytuje Adama Smitha. No właśnie, Jane. Otóż Jane jest „korpulentna” (nie słyszałam tego słowa od co najmniej 30 lat), więc automatycznie musi dużo jeść, zwłaszcza czekoladek, jest też wredna i niedobra dla męża, który od początku był nią rozczarowany, bo „nie jest uroczym elfem o blond włosach” i ma „pełną, okrągłą twarz i gęste brązowe włosy”. Kolega czuje do jej narzeczonego „coś w rodzaju litości”, gdy dowiaduje się, że ten będzie się z nią żenić. A, i pasuje do niej „fizycznie” jedynie wielki wódz Maorysów, bo przecież ludzie dobierają się pod kątem tego, jakie mają sylwetki. Co do Maorysów, ucieszyło mnie, że dowiem się nieco o ich kulturze i życiu, ale jestem nieco sceptyczna odkąd znalazłam komentarz Nowozelandki, która stwierdziła, że książka dużo przekłamuje. Z jednej strony Lark stara się krytykować postawę wyższości białego osadnika względem tubylców i podkreślić, że kultura maoryska jest nowocześniejsza od naszej (bo są wolni, mają rozwody i nie krępuje ich swobodna seksualność). Z drugiej – sporo tu postkolonializmu. Maorysi są naiwni, mówią łamaną angielszczyzną, ich śpiewy i sztuka traktowane są jak folklor, a tubylcze „chichoczące dziewczęta” z radością wskakują do namiotów osadnikom. Chris niby jest z nimi zaprzyjaźniony, ale jedna piękna kobieta jest lepsza, bo „nie była wytatuowana”, a Ida „chętnie spotkałaby się z jakąś kobietą, która nie była wytatuowana” - najwyraźniej Maoryski nie spełniają jej potrzeb intelektualnych, ani potrzeb estetycznych Chrisa (ale do namiotu można je wziąć). Karl z kolei „nie mógł powstrzymać śmiechu” i „trudno mu było zachować powagę na samą myśl o tym, że maoryski wódz z całą powagą analizował sytuację ekonomiczną na Wyspie Południowej”. Jane ma jeszcze gorzej, bo nie umie im wyjaśnić „przewagi białego człowieka”.
Sporej krytyce autorka poddaje religię, zwłaszcza staroluteranizm, który wyznają mieszkańcy upiornej wioski ze Stepford. Dziwne, bo w sumie sama tworzy świat, który tak wygląda - ci, co się starają i zakasali rękawy wygrywają, a ci, którym się nie chce, przegrywają, bo są leniwi. Ostatecznie część bohaterów odrzuca źle rozumianą, łamiącą im kręgosłupy wiarę, ale nie zastępują jej niczym innym, nie ma tu żadnej dobrej, prawidłowo rozumianej relacji z absolutem, żadnej sensownej alternatywy. Bóg „nigdy nie odpowiada”, „nie wysłuchuje, nie spełnia życzeń”, „nie słucha”, bo został „stworzony przez złych ludzi”, a „ludzie pobożni są trochę naiwni”.
Najbardziej rozwaliło mnie wytłumaczenie dla „biednego” Ottfrieda, który – skoro został wmieszany w morderstwo przez ojca i teścia – to rzekomo tłumaczy jego nienawiść do dwóch kobiet, które gwałcił i bił.
Naprawdę nie pojmuję, jak przy takim nasyceniu interesującymi wydarzeniami Sarah Lark była w stanie napisać tak kartonową powieść, podczas gdy czytany przeze mnie poprzednio Christensen pisał ze swadą i wciągająco o zwykłych chłopcach chodzących do szkoły. Generalnie „Czas ognistych kwiatów” to produkcja na poziomie przeciętnego harlekina – z tą różnicą, że harlekiny miały po 150 stron, a tu mamy ich z 800.

Pierwszy tom szumnej sagi o nowozelandzkich rodzinach autorstwa niemieckiej pisarki, która ponoć zachwyciła się Nową Zelandią podczas wakacyjnej wycieczki i powołała do życia cała serię grubaśnych książek. Bohaterkami są dwie kobiety – Niemka Ida, która dorasta w surowej wiosce pełnej fanatyków religijnych i kocha się w Karlu, który jest zbyt biedny, żeby mogła go poślubić,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Renegi Grene

z ostatnich 3 m-cy
Renegi Grene
2024-05-28 12:40:14
Renegi Grene dodała książkę Odpływ na półkę Teraz czytam
2024-05-28 12:40:14
Renegi Grene dodała książkę Odpływ na półkę Teraz czytam
Odpływ Lars Saabye Christensen
Średnia ocena:
7.2 / 10
410 ocen
Renegi Grene
2024-05-28 12:39:43
Renegi Grene oceniła książkę Szatan z siódmej klasy na
7 / 10
i dodała opinię:
2024-05-28 12:39:43
Renegi Grene oceniła książkę Szatan z siódmej klasy na
7 / 10
i dodała opinię:

To jedna z niewielu lektur z podstawówki, z których tak wiele szczegółów zostało mi w głowie do dziś, postacie i sceny ani trochę nie wywietrzały z przestrzeni między uszyma, podobnie jak to, że książka wydawała mi się wówczas niesamowicie wciągająca, ciekawa, śmieszna, słowem - wyśmienita...

Rozwiń Rozwiń
Szatan z siódmej klasy Kornel Makuszyński
Średnia ocena:
6.5 / 10
8614 ocen
Renegi Grene
2024-05-27 10:01:40
Renegi Grene oceniła książkę Trzy żywioły na
7 / 10
i dodała opinię:
2024-05-27 10:01:40
Renegi Grene oceniła książkę Trzy żywioły na
7 / 10
i dodała opinię:

Pierwszy mój kontakt z postacią niezwykłą, w niektórych kręgach wręcz kultową, jaką była Simona Kossak. "Trzy żywioły" to książka o faunie Polski - ssakach, ptakach, owadach, rybach, lecz nie jest to typowa pozycja (popularno)naukowa, raczej gawęda o zwierzątkach. Zwierzątkach, b...

Rozwiń Rozwiń
Trzy żywioły Simona Kossak
Seria: EKO
Średnia ocena:
7.8 / 10
37 ocen
Renegi Grene
2024-05-17 09:31:53
Renegi Grene i JaimeEm są teraz znajomymi
2024-05-17 09:31:53
Renegi Grene i JaimeEm są teraz znajomymi
Renegi Grene
2024-05-14 12:13:34
Renegi Grene oceniła książkę Czas ognistych kwiatów na
4 / 10
i dodała opinię:
2024-05-14 12:13:34
Renegi Grene oceniła książkę Czas ognistych kwiatów na
4 / 10
i dodała opinię:

Pierwszy tom szumnej sagi o nowozelandzkich rodzinach autorstwa niemieckiej pisarki, która ponoć zachwyciła się Nową Zelandią podczas wakacyjnej wycieczki i powołała do życia cała serię grubaśnych książek. Bohaterkami są dwie kobiety – Niemka Ida, która dorasta w surowej wiosce pełnej fana...

Rozwiń Rozwiń
Czas ognistych kwiatów Sarah Lark
Średnia ocena:
7.4 / 10
165 ocen
Renegi Grene
2024-05-09 13:58:41
Renegi Grene dodała książkę Herman na półkę Teraz czytam
2024-05-09 13:58:41
Renegi Grene dodała książkę Herman na półkę Teraz czytam
Herman Lars Saabye Christensen
Średnia ocena:
6.8 / 10
68 ocen
2024-05-09 13:58:24
Renegi Grene została fanką autora Lars Saabye Christensen
2024-05-09 13:58:24
Renegi Grene została fanką autora Lars Saabye Christensen
Renegi Grene
2024-05-09 11:44:41
Renegi Grene oceniła książkę Przewodnik po świecie Narnii na
6 / 10
i dodała opinię:
2024-05-09 11:44:41
Renegi Grene oceniła książkę Przewodnik po świecie Narnii na
6 / 10
i dodała opinię:

Niepozorna rozmiarem książeczka, która jest nie tyle przewodnikiem po świecie Narnii, ale skupia się na procesie twórczym C.S. Lewisa. Paolo Gulisano znany jest z książek na temat Narnii oraz Śródziemia. Czytałam wiele lat temu jego pracę o Tolkienie i podobnie jak tam, Gulisano stara się ...

Rozwiń Rozwiń
Renegi Grene
2024-05-06 22:25:22
Renegi Grene oceniła książkę Beatlesi na
8 / 10
2024-05-06 22:25:22
Renegi Grene oceniła książkę Beatlesi na
8 / 10
Beatlesi Lars Saabye Christensen
Średnia ocena:
7.5 / 10
417 ocen

ulubieni autorzy [12]

Lars Saabye Christensen
Ocena książek:
7,0 / 10
9 książek
1 cykl
Pisze książki z:
121 fanów
J.R.R. Tolkien
Ocena książek:
7,9 / 10
104 książki
7 cykli
8687 fanów
Lisa See
Ocena książek:
7,0 / 10
12 książek
2 cykle
350 fanów

Ulubione

J.R.R. Tolkien Hobbit, czyli tam i z powrotem Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Władca Pierścieni Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Dwie Wieże Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Dwie Wieże Zobacz więcej
Sławomir Mrożek Tango Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Drużyna Pierścienia Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
251
książek
Średnio w roku
przeczytane
21
książek
Opinie były
pomocne
1 326
razy
W sumie
wystawione
233
oceny ze średnią 6,8

Spędzone
na czytaniu
1 577
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
24
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
2
książek [+ Dodaj]