Jarosław Urbański (ur. 1964) - socjolog i aktywista związany od lat 80. z ruchem anarchistycznym, a później także środowiskiem poznańskiego Rozbratu. Działacz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. Autor książek: Globalizacja a konflikty lokalne (2002),Odzyskać miasto. Samowolne osadnictwo, skłoting i anarchitektura (2005),a także licznych artykułów naukowych i publicystycznych.
Historia ruchu pracowniczego na przykładzie Zakładów Cegielskiego istniejących bez przerwy ponad 170 lat. Autor przedstawił historię strajków, robotników i robotnic. Dzięki tej osi jaką była Fabryka Cegielskiego nie jest to nudna historia, ale fascynująca opowieść o zmianach, przez które przechodzili ludzie podczas transformacji z chłopów w robotników, a później w klasę robotniczą.
Rozmowa z autorem w audycji:
https://www.spreaker.com/episode/149-strajk--59577411
Ta książka jest dokładnie taka, jak współczesna lewica – nijaka, pozbawiona konkretnej wizji i pełna abstrakcyjnych ogólników. Pierwsza część „Prekariatu…” to typowa praca naukowa: zaczyna się od określenia metodologii badań i solidnej porcji definicji, a następnie pojawia się litania odwołań do innych autorów, teorii i statystyk. Klasyczne akademickie pustosłowie. Druga część ma już charakter bardziej popularny, ale i w niej próżno szukać czegoś odkrywczego, oprócz banalnych, zaczerpniętych z gazet opisów sytuacji robotników w Polce i na świecie. Brak w tym wszystkim wniosków i śladów jakiegokolwiek programu. A przecież autor - co sam wielokrotnie podkreśla - nie jest tylko naukowcem, lecz również aktywistą zaangażowanym w walkę o ochronę praw pracowniczych.
I tu docieramy do sedna problemu, o którym wspomniałem już na początku. Dzisiejsza lewica zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością i przestała reprezentować interesy ludzi pracy. Zamiast skoncentrować się na problemach ekonomicznych, marnotrawi swe siły na niedorzeczne rozważania. Debatuje nad liczbą płci występujących w przyrodzie, ustala, jaką pozycję należy przyjąć podczas sikania lub usilnie dowodzi, że dryf kontynentów jest jawnym przykładem dyskryminacji kobiet. Sama się w ten sposób ośmiesza i oddaje pole prawicy. Zwykłym ludziom kojarzy się już tylko z wielkomiejskim snobizmem oraz bogaczami znudzonymi własnym luksusem.
Żeby jednak była jasność: uważam, że lewica jest dziś – w realiach coraz bardziej bezwzględnego kapitalizmu – bardzo, ale to bardzo potrzebna. Chyba nawet najbardziej od XIX wieku. Sęk w tym, że w obecnej formie jest całkowicie bezużyteczna i zamiast bicia ideologicznej piany powinna zaoferować konkretny program i konkretne rozwiązania.Przeciętny robotnik lub szeregowy pracownik korporacji, gdy upomni się o podwyżkę, bardzo często słyszy od swojego pracodawcy prostą odpowiedź: „jak ci się nie podoba, to wyp…laj!”. Byłoby dobrze, gdyby organizacje lewicowe również zdobyły się na podobną prostotę i na nowo zajęły tym, do czego zostały pierwotnie stworzone – walką o godne warunki pracy i ochroną interesów ekonomicznych zwykłych ludzi.