Najnowsze artykuły
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1099
- ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać330
- ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński19
- Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
George Bidwell
52
6,5/10
Urodzony: 03.05.1905Zmarły: 20.06.1989
George Chandos Bidwell (ur. 3 maja 1905 w Reading, zm. 20 czerwca 1989 w Warszawie) był brytyjskim pisarzem, specjalizującym się w beletryzowanych biografiach i powieściach historycznych, mieszkającym dużą część życia w Polsce. Syn Arthura i Sybilii (z domu Onley) Bidwellów urodził się w Reading. Jego pełne imię i nazwisko w momencie urodzin brzmiało: Schandos George Bidwell. Uczęszczał do szkół, po czym, w roku 1922 rozpoczął pracę w gazecie Reading Standard. Dwa lata później porzucił tę pracę, aby przenieść się do Barclay Bank, także w Reading, gdzie pracował do roku 1939. W grudniu 1939 zgłosił się na ochotnika do wojska. Dwa lata później był już kapitanem. Ten weteran kampanii w Afryce przeszedł do pracy (1943) w British Council, angielskiej instytucji kulturalnej. W charakterze jej dyrektora przybył po wojnie do Polski. Stało się to w 1946. W roku 1948 ożenił się z Anną Krystyną Wirszyłło i przyjął polskie obywatelstwo. Miał dwoje dzieci. W latach 1948-1956 państwo Bidwellowie mieszkali w Warszawie, potem zaś kolejno w Radiówku (1956-1960),Przesiece u stóp Karkonoszy (1961-1968),Nasławicach (1968-1972) i ponownie w Warszawie oraz Piastowie (1972-1989). Dużo informacji o jego życiu można znaleźć w jego autobiografii Ani chwili nudy (wyd. Śląsk, 1976). Bidwell specjalizował się szczególnie w tematyce historii Anglii i Wielkiej Brytanii. Pisał po angielsku. Jego prace były następnie przekładane przez żonę Annę. Był twórcą bardzo popularnym w Polsce.
6,5/10średnia ocena książek autora
1 115 przeczytało książki autora
2 265 chce przeczytać książki autora
51fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Admirał i kochanek: Horatio Nelson
George Bidwell, Anna Krystyna Bidwell
5,8 z 37 ocen
87 czytelników 5 opinii
1989
Powiązane treści
Varia
115
Popularne cytaty autora
Cytat dnia
Za dużo myślisz. Spróbuj kierować się sercem. Moja matka mawiała, że sercem prędzej pojmiesz różne sprawy niż umysłem.
14 osób to lubi
I już przynajmniej w zakamarkach własnego umysłu, każdy człowiek ma prawo, by go zostawiono w spokoju i nie zaglądano do środka.
12 osób to lubiWino oczyszcza krew, dobra krew sprowadza dobry humor, dobry humor wywołuje poczciwe myśli, poczciwe myśli powodują zacne uczynki, a zacne u...
Wino oczyszcza krew, dobra krew sprowadza dobry humor, dobry humor wywołuje poczciwe myśli, poczciwe myśli powodują zacne uczynki, a zacne uczynki prowadzą człowieka do nieba. Ergo: dobre wino prowadzi człowieka do nieba.
10 osób to lubi
Najnowsze opinie o książkach autora
Zdobywca Indii: Robert Clive George Bidwell
6,5
Ta biografia pióra Bidwella przypomina nieco stare filmy hollywoodzkie (np. o starożytnym Rzymie). Sporo moralizatorstwa, pouczania i dobitne rozróżnianie dobra od zła (w filmach przejawiało się to np. blond włosy ogolony i dobry bez przerwy poucza, a ciemnowłosy, brodaty i zły jest pozbawiony jakichkolwiek dobrych cech). Autor (w przeciwieństwie do wielu innych biografii i ich autorów) jest bardzo krytyczny wobec własnego bohatera Roberta Clive – zdobywcy Indii (podkreśla dużo częściej złe cechy: pożądanie bogactwa, wymuszenia, oszustwa, niechęć do dzielenia się zdobyczami z innymi). O zdolnościach organizacyjnych i wojskowych też można poczytać, ale z czasem opis gorszej strony bohatera przysłania jego przygodowe poczynania.
Bidwell lubuje się w wymyślaniu ciętych dialogów, przemyśleń postaci historycznych (które zaraz celnie punktuje własnymi uwagami o intencjach bohaterów – momentami przypomina to nieco narratora z filmu Kubricka „Barry Lyndon”, który ironicznie krytykuje różnice między słowem, czynem, a złymi intencjami). Przyznam się, że jak dla mnie jest tu nieco za dużo dialogów, wnikania w głowy i przemyślenia przedstawionych postaci, a za mało skupienia na konkretnych wydarzeniach. Sporo tu mentorskiego tonu, podkreślania wszystkiego co złe spadło na Indie ze strony Clive’a, Kompanii wschodnio indyjskiej ( ale również Francuzów i ich administratora Dupleixa). Pod koniec książki oskarża Kompanię, że poprzez krótkowzroczną politykę rozgrabiania Indii doprowadziła do 10 mln ofiar podczas klęski głodu w Bengalu (1769-1773). Wszystko to zaskakujące, ale też potwierdzane przez nowsze prace naukowe (hinduskie i Williama Dalrymple’a). Nie tak dawno doszło do dalszej krucjaty antykolonialnej – między innymi zamierzano obalić pomnik Roberta Clive’a w Shrewsbury.
Wracając do książki – autor bynajmniej nie rezygnuje z częstego podkreślania własnego, mocno krytycznego zdania o kolonizatorach Indii. Trochę szkoda, że mniej miejsca poświęca głębszej analizie, danym liczbowym z czego jego krytyczne spojrzenie wynika (tego musimy już szukać w innych źródłach). Zaznajamiamy się jednak z walkami wewnętrznymi (konkurenci o trony) w Indiach, które ułatwiły wejście w te rejony Francuzom i Anglikom. Poznajemy nieco starcia francusko-brytyjskie i z miejscowymi władcami. Otrzymujemy też ciekawy opis funkcjonowania administracji i kupców Kompanii wschodnio indyjskiej (niskie gaże de facto zmuszały do wyzyskiwania miejscowych i do wojny o miejscowe podatki i przywileje). Wbrew zakończeniu, w którym autor wini już tylko Anglików za to co się stało z Indiami, autor opisuje też stosunki m.in. muzułmańskich władców Indii ze swoimi poddanymi (władza się zmieniała, a poddani służyli tylko jako dojni podatnicy dla coraz bardziej degenerującej się kasty rządzących – jakże często dobrze zapowiadające się dynastie muzułmańskie, kończyły swój żywot w bratobójczych zbrodniach salonowych).
Można przeczytać o ile nie przeszkadzają Wam dialogi i wyraźnie eksponowane poglądy autora.
Rubaszny król Hal George Bidwell
6,9
Książka Bidwella stanowi dobry wstęp do głębszego poznania Henryka VIII jako władcy i człowieka na tle ogólnoeuropejskich przemian, które zachodziły we wczesnonowożytnej Europie. Do zbeletryzowanych form przedstawienia historii warto podchodzić ostrożnie, szczególnie gdy napisane zostały przez obcokrajowca w głębokim PRLu. Myślę, że cenzura tej pozycji ominąć nie mogła i należy mieć to na względzie czytając niektóre fragmenty tej książki (np. o klerze). Ale to również ta zbeletryzowana forma pozwala na łatwe zapamiętanie faktów, dat i postaci, które gdy są wkuwane na lekcjach historii często uciekają z zakamarków pamięci zaraz po teście. Dlatego też myślę, że jest to dobra pozycja na start, by zorientować się w sytuacji na dworze i relacjach między europejskimi władcami i poznać ważne nazwiska epoki, a następnie skonfrontować to co zapamiętaliśmy z książki z jakąś sensowną pracą historyka, a nie pisarza beletrystycznego.
Książka dostała by ode mnie pięć gwiazdek gdyby nie jeszcze inny jej aspekt. Zdumiewająca była liczba archaicznych słów, na które trafiałem co kilka stron i do których rozszyfrowania musiałem mięć pod ręką słownik. Do niedawna nie miałem pojęcia czym jest fraucymer, polor, gamrat czy jurgieltnik. Dodatkowo, książka przepełniona jest aluzjami seksualnymi często zabarwionymi bardzo seksistowsko i z umiłowaniem powtarzanymi tak często jak to możliwe. Oburzające lub śmieszne jeżeli pamięta się, że książka została napisana w latach siedemdziesiątych, dopełnia to jednak obraz tej lektury jako ciekawego studium nie tylko Henryka ale samego pisarstwa Bidwella. Poniżej przytoczę dwa szokujące/śmieszne fragmenty:
"Jako, że moje kochanie jest daleko, posyłam przynajmniej dziczyznę, przedstawiającą moje imię, bo to jest mięso jelenia, a niebawem będziesz się kąszczkiem mego własnego radowała, jeśli Bóg pozwoli."
"Tłok, ruch, wrzawa. Starsi wspominają jakieś dawne wesela i trącając się łokciami, z lubieżnym uśmieszkiem szepczą o własnych nocach poślubnych. Dziewczęta chichoczą, kryją twarz, zerkają spod oka na co przystojniejszych młodzików. A ci korzystają, z tłoku, by przycisnąć się do ponętnych kształtów albo psotnie uszczypnąć zgrabny tyłeczek patrząc ze zdumioną niewinnością, gdy właścicielka odwróci się z irytacją."