Poetka i książę Manuela Gretkowska 6,0
ocenił(a) na 420 tyg. temu Gdybym miała tylko jednym słowem opisać książkę Gretkowskiej pt. Poetka i książę, to prawdopodobnie byłoby to słowo: egzaltowana.
Historia ta jest dość chaotyczna. Na pewno wiadomo, że autorka opisuje młodą Osiecką, dwudziestoletnią, która tymczasowo przebywa u rodziny w Londynie. Rzecz jest oparta o fakty i dzieje się w 1957 roku. Natomiast najprawdopodobniej prawdziwe są tylko niektóre elemeny: rok wydarzeń, to że Osiecka wyjeżdżała z Polski, była zaręczona z Hłaską, miewała relacje z innymi oraz miała przelotny “romans” z Giedroyciem.
Cała reszta, czyli jak te relacje dokładnie wyglądały, oraz co Osiecka czuła i myślała w związku z tym i co myśleli inni, to licentia poetica Gretkowskiej. Nawet jeśli, jak pisze autorka w posłowiu, miała dostęp do jej dokumentów i listów. Zresztą na pewno kiedyś to sprawdzę, bo w planach mam przeczytanie wszystkich tomów jej wydanych dzienników. Trudno mi uwierzyć, że poetka była taka, jak ją opisała Gretkowska: bardzo naiwna, grzeczna, płaczliwa, zbierająca cięgi, kluchowata i jakaś taka nijaka, bez charakteru.
👑 To nie jest książka o Osieckiej
Może się mylę, ale uważam, że nie udało się Gretkowskiej wiarygodnie opisać Osieckiej. Myślę, że w charakter bohaterki książki Poetka i książę wplątało się za dużo samej autorki. Szczególnie, że sama w posłowiu pisze, że “zna uczucie między starszym mężczyzną i dziewczyną”, a więc sugeruje, że część pisała z własnych doświadczeń.
Sporo tu jest też domorosłej psychoanalizy bohaterki. Dużo opowieści o ojcu, niedobrym, porzucającym, agresywnym, wymagającym, który w książce jest przyczyną samotności Osieckiej. Może tak właśnie było, ale czuję opór w tak prostym uzasadnieniu przyczyny jej emocjonalnego cierpienia. W ogóle Gretkowska pisze w poslowiu, że „znała” Osiecką, „była u niej raz czy dwa”. A więc właściwie wcale jej dobrze nie znała, co najwyżej poznała.
👑 Nic ciekawego
Ani wątek romansu z Giedroyciem nie jest ciekawy, ani jego okoliczności, czyli powojenne środowisko literatów Polski roku 1957, a więc zmagającej się z wieloma problemami i cenzurą. W moim odczuciu to jest książka o niczym. Autorce nie udało się stworzyć realistycznej, wciągającej historii. Postacie też nie przekonują.
Dokończyłam tę książkę tylko dlatego, że uwielbiam Agnieszkę Osiecką i chciałam do końca być świadkiem procesu jej masakracji przez autorkę. Gretkowska kopie Osiecką po kostkach cały czas, także nogami innych bohaterów. I choć lubię rozmontowywanie pomników pamięci wielkich osób, to tutaj proces jest zwulgaryzowany i nieprzyjemny. Co autorka chciała osiągnąć? Szokować? Udało się jej tylko mnie zniesmaczyć i zniechęcić (zużyty kondom jako zakładka w książce czy wszelkie gwałcenia i pogwałcenia Osieckiej, słowne czy odnoszące się do braku satysfakcji z życia intymnego i ich przyczyn, na szczęście głównie na początku książki).
Gretkowska ma niewątpliwie wierną rzeszę czytelniczek. Pewnie autorka ma jakieś niezłe teksty, natomiast w mojej ocenie Poetka i książę do nich nie należy. Nie podobała mi się, męczyłam ją. Prawdopodobnie mój osobisty stosunek do Osieckiej także wpłynął na ten negatywny odbiór.
Denerwował mnie chaotyczny styl, wtręty graniczące albo nawet będące grafomanią i drażniła niechęć autorki do swojej bohaterki. Uważam, że Gretkowska jej nie lubiła i być może zazdrościła. Szkoda czasu na tę książkę. Już pewnie lepiej poczytać u źródła i sięgnąć po Dzienniki.