Księga tęsknot Sue Monk Kidd 7,7
ocenił(a) na 99 tyg. temu Najbardziej martwiło mnie, że książka w negatywny sposób wpłynie na moją percepcję Istoty Boga. Sięgnęłam po tę pozycję nieświadoma treści, opis okładkowy nie zdradza bowiem, iż mamy do czynienia z historią żony Jezusa. Na szczęście pierwszy rozdział informuje o tym fakcie wprost, jeszcze zanim zagłębimy się w lekturze, co uważam za praktykę uczciwą. Mimo wszystko już sam początek zdał mi się na tyle ciekawy, że popłynęłam przez tę powieść śmiało i kategorycznie, jak z nurtem Nilu. Fakt, że nie wiedząc o kim opowiada historia, przeczytanie jej przypadło na tydzień przed świętem Zmartwychwstania Pańskiego, uważam za zaskakujący. Dla mnie wciąż najważniejszą postacią dziejową pozostaje Jezus. Ciepło przedstawiony już na początku narracji, nie zostaje odarty ze swojej Boskości, mimo że przytoczona historia bardzo go uczłowiecza. Autorka robi to jednak z wdziękiem. Myślę, że każdy wierzący ma w swoim sercu własną wizję osoby Zbawiciela, ale choć ta z Księgi Tęsknot nieidealnie uchwyciła mój punkt widzenia charakteru Jezusa, nie była nachalna, za to rzuciła światło na wyrwę w życiorysie Syna Bożego, nurtującą i podejrzanie pomijaną. Książka nie tyle fantazyjna, co ważna z punktu widzenia kobiet. Nie próbuje zakłamywać Biblii, a jedynie dopowiada nieopowiedziane, precyzuje moment dziejowy w kontekście kulturowym. Ostatnimi czasy dużo pisze się o kobietach, dla kobiet, dlatego bałam się, że książka trąci banałem i schematem. Rzeczywiście główne postaci kobiece mocno odbiegają od stereotypów, jak w tego typu pozycjach, aczkolwiek nie raziło mnie to aż tak bardzo, bo podobno życie się nie zmieniło, tylko świat się zmienił, możliwe zatem, że akurat Jezus mógł być ostatnim, który oczekuje od żony prostolinijności, był bowiem wyzwolony z ciasnoty umysłu, a osoby które wokół siebie gromadził - nieustraszone i nieszablonowe. Nietuzinkowa postać Any zdaje się na tyle ciekawa i lotna, że nie koliduje ona z zakorzenionym w tradycji obrazie Jezusa bezżennego. Po prostu żyła własnym życiem, a Jezus nie odstąpił od swojej misji Zbawienia. Opisaną w książce historię można sobie wyobrazić bez obrazobórczego przytyku. Autorka zadbała o wyjaśnienie swojego zamysłu i nie zarzuca kontrowersyjną treścią. Jej opowieść to przede wszystkim Głos tamtych lat, odległych, ale nie mniej prawdziwych. Zakorzenionych w patryriarchalnym środowisku i odrębnym znaczeniu dla wszystkich kobiet w dziejach. Wolałabym, żeby Ana była osobą związaną z Jezusem na innym polu, niż małżeństwo, ponieważ automatycznie przychodzi na myśl, iż był to celowy zabieg autorki w nadziei komercjalizacji dzieła. Wtedy historia coś by zyskała, ale też na czymś straciła, na czymś ulotnym, co pisarka tłumaczy w posłowiu. Na wadze pamięci i potędze zapomnienia, o wyimaginowanej lub nie- żonie nad żonami.