Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Anna Wołoszyn-Figiel
2
7,8/10
Pisze książki: literatura dziecięca, poezja
Anna Wołoszyn-Figiel – historyk z wykształcenia, etnograf z zamiłowania. Hobbystycznie pisze prozę i wiersze. Ferie to jej pierwsza książka, w której stara się pokazać uniwersalność pewnych wartości mimo zmieniających się czasów.
7,8/10średnia ocena książek autora
6 przeczytało książki autora
1 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Powiedziane wierszem Anna Wołoszyn-Figiel
7,0
Och, życie, jakże ty jesteś pełne zagadek, zakrętów i emocji.
Życie, które prowadzi nas tylko sobie znanymi ścieżkami. Przeznaczenie, czy losu wskazanie? „Idź” - szepcze, choć życie kruche i podłe, choć czas płynie niestrudzenie, choć tragedie mieszają się z radością i bezbrzeżną pełnią dumy z siebie, to i tak... „Idź” - słyszysz kobiecy głos. Anna Wołoszyn-Figiel pisze o tym, co jest, co mamy. Lecz w jej utworach owe „zwyczajne rzeczy” - życie; dzień, a po nim noc; słońce, a po nim księżyc; czas płynący nieustanną melodią „tik, tak” - wszystko to staje się cennym klejnotem. Ludzkim skarbem, którego wartości wielu nie potrafi oszacować.
„Niby wszystko jest tak proste,
że aż strach w to uwierzyć...”
Dlaczego więc nie umiemy otworzyć się i z wdzięcznością przyjąć to, co otrzymujemy? - pyta poetka. Człowiek jest albo zły, albo pokorny, „(...) ginie w ludzkiej próżni i otchłani” lub cieszy się słońcem rozpoczynającej się wiosny. Człowiek jest jak pory roku. Zmienia się wedle rytmów duszy, serca, pogody za oknem... Człowiek gra melodię zwaną życiem, i choć to najpiękniejszy utwór, to nie zawsze wyłapie i dosłyszy jego głębię. Gubi nuty, takty, rozumienie. Umyka mu sens wszystkiego. A przecież „cieszmy się życiem” pisze pani Anna, nie narzekajmy, nie cofajmy złożonych sobie obietnic.
W życiu trzeba się czasem zatrzymać, wyhamować w tym pędzie. Pozachwycać się latem i zimą, czasem zmarznąć, czasem dać się spocić przez słońce wielkie, jak naleśnik na błękicie nieba...
W życiu trzeba powspominać dobre chwile i zaplanować przyszłość. Poprzyglądać się ptakom, posłuchać rechotu żab, zanurzyć się w ciszy i poczuć, jaki piękny jest świat.
Świat jest zachwycający, życie – cenne i my, ludzie, dzieci Boga – zawsze chronieni przez Boga w żłobie narodzonego. On naszym domem, rodzicami, bytem i jestestwem. I nic tego nie zmieni. A życie?
„(...) We wszystkim jest smutek i we wszystkim radość,
i bez znaczenia czy jest to jesień, zima, bądź lato”.
A ludzie? Ze strachu ukrócamy chwile niewysłowionego szczęścia, nie szukamy ukojenia w bliskości, w spokoju, nawet w samotności uciekamy od samych siebie. A przecież powinniśmy żyć tak, jakby każdego dnia była Wigilia. Aby każdego dnia było ciepło i spokojnie. Aby było dobro w nas – tylko to ma znaczenie. Pokora i akceptacja tego, co jest i co było. Wiara w to, co będzie. „Nie pisz na siłę scenariusza swojego życia, zaprzestań” – mówi poetka. - „Wszystko się wymyka. Jest, a zaraz tego nie ma. Odpuść” - podpowiada. Krocz i bierz. Bierz i dziękuj. Dziękuj szczerze.
Życie melodią utkane, życie czasem sklejone...
Życie wierszem powiedziane.
Te krótkie utwory opatrzone niebywałymi wręcz rysunkami, nie są do szybkiego czytania. To wiersze na wzór modlitwy, których piękno dostrzec można jedynie w ciszy i skupieniu. Kontemplacja, pokora, wdzięczność. Te wiersze wymagają pochylenia głowy i przemyślenia. Dlaczego? Bo tylko w ten sposób będziemy mogli uchwycić ową iskierkę sensu nas i życia i tego wszystkiego, co maluje obraz naszej codzienności. Proste, ale jakże wymowne i głębokie treścią.
#agaKUSIczyta
Ferie Anna Wołoszyn-Figiel
8,5
Ferie zimowe to zaledwie dwa tygodnie wypoczynku, ale ten czas trzeba dzieciom jakoś zagospodarować. Chociaż rodzice Jarka z powieści „Ferie” autorstwa Anny Wołoszyn-Figiel zadbali raczej o swój wypoczynek. Synka zostawili u dziadka, a sami pojechali na urlop do Austrii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale pan Kazimierz (zwany w książce Starcem) i wnuk słabo się znają. Mieszkają na dwóch krańcach Polski i mają mało okazji do kontaktu. Czy dziesięcioletni Jarek nie będzie się nudził w niewielkiej górskiej miejscowości? Czy dziadek i wnuk znajdą wspólny język?
Na historię opisaną w publikacji „Ferie” składają się właściwie dwa wątki. Pierwszy z nich zarysowałam już w poprzednim akapicie. W drugim „bryluje” nastoletni Przemek. Chłopiec butny, rozpieszczony i zadufany w sobie. Do jego ojca dociera, że syn przewodzi bandą łobuzów, która m.in. dokucza młodszym dzieciom. Mężczyzna jest załamany. Pyta się sam siebie, co zaniedbał w wychowaniu syna. Zastanawia się również, jak na niego wpłynąć i jaką karę mu wymierzyć.
Główną myślą, jaka wyłania się z tej książki to, iż dzieci nie mogą zostać pozostawione same sobie. Na nic wymyślne prezenty, zorganizowane zajęcia, kiedy nie ma blisko opiekuna, który poświęci uwagę, wysłucha, okaże zrozumienie. Oboje chłopcy pochodzą z tzw. dobrych, a raczej majętnych domów. Na wszystko mogą sobie pozwolić, a jednak czegoś im brakuje i to odbija się na ich poglądach i zachowaniu. Młodszy z nich (Jarek) po poznaniu dziadka zmienia swoje myślenie. Poznaje inny punkt widzenia i inne życie. Chłopiec układa sobie to wszystko w dziecięcej głowie i otwiera się przed rodzicami. Nowe doświadczenie pomaga mu uporządkować i nazwać kłębiące się w głowie uczucia. Ten wątek jest przepiękny. Autorce udało się uchwycić kontrast pomiędzy pokorną, skromną starością, a głośną, przebojową młodością. Sprowokowała bohaterów, aby zastanowili się nad tym co ważne.
Co do wątku Przemka mam mieszane uczucia. Świetnie, że został podjęty temat nękania. W bohaterze tym drzemią ogromne pokłady agresji oraz pogardy wobec świata. Pocieszająca jest reakcja rodziców: nie wybielanie dziecka, a chęć konfrontacji z problemem. Mam jednak wrażenie, że Anna Wołoszyn-Figiel nie do końca miała pomysł, jak załatwić tę sprawę. Przemek zostaje ukarany. Wyjątkowo nie będziemy dyskutować o zasadności tej kary, zastanówmy się natomiast, czy coś z niej wynikło, czy doprowadziła do jakiegoś morału. Nie za bardzo. Nastolatek sam powiedziałby, że został upokorzony. W czasie odbywania kary nie wydarzyło się nic co dałby mu do myślenia, a i ojciec nie wykazał się, jakąś specjalną inicjatywą w „reperowaniu” syna. Co prawda panowie spędzili trochę czasu wspólnie, co zacieśniło wzajemne więzy, ale jako czytelnik nie wyniosłam z tego jakiejś mądrej myśli. Czegoś ewidentnie brakuje w zakończeniu tego wątku – zadośćuczynienia ze strony Przemka i morału.
Historia opisana przez Annę Wołoszyn-Figiel podoba mi się, jednak nie podoba mi się wstęp do niej. Na „dzień dobry” poznajemy pisarza, który szuka weny. Zainspirowany zmartwieniem swojego kolegi, który czeka na przyjazd wnuczka tworzy tę opowieść. Nie znoszę takich wstępów, które nic nie wnoszą. Na fabułę składają się dwa wątki (wystarczająco),a książka ma przyzwoitą objętość. Nie potrzebujemy mieszać czytelnikom w głowowe trzecim, kompletnie nieistotnym.
Kiedy czytam takie powieści jak „Ferie” - pełne uniwersalnych wartości – zastawiam się, co mogą dać dzieciom. Tutaj fantastycznym przykładem jest Jarek, który nie boi się obserwować i myśleć. I nie jest istotne, czy zgadzacie z wnioskami dziesięcioletniego bohatera. Ważne jest to, że się otworzył i głośno je wypowiedział. W wątku Przemka niczego ciekawego nie wypatrzyłam, co nie znaczy, że w waszym przypadku będzie tak samo. Być może inne doświadczenia sprawią, że coś tam dojrzycie.
Podsumowując, „Ferie” to całkiem przyjemna książka opowiadająca głównie o szacunku. Nieprzekombinowana fabularnie i językowo, ale – w dużej mierze – realizująca założenia autorki. Mogę ja polecić młodym miłośnikom powieści obyczajowych.