prof. dr n. med. Wanda Półtawska (ur. jako Wanda Wojtasik) - polska lekarka i działaczka. W czasie II wojny światowej działała w ruchu harcerskim, walcząc z okupantem, za co dostała się do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück (później przewieziono ją do KL Neustadt-Glewe. Absolwentka UJ (medycyna). Założycielka i pierwsza kierowniczka Instytutu Teologii Rodziny przy Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Prowadziła badania tzw. dzieci oświęcimskich. Bliska przyjaciółka Karola Wojtyły. Sympatyczka Radia Maryja. Honorowa obywatelka Siedlec, Świdnika i Lublina. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego (Ordo Sancti Gregorii Magni - 1999). Wybrane publikacje: "Ekspertyza sądowo-psychiatryczna w postępowaniu spadkowym testamentowym" (Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, 1974),"Przygotowanie do małżeństwa" (pierwsze wydanie: WAM, 1988),"By rodzina była Bogiem silna..." Na kanwie "Listu do Rodzin" Ojca Świętego Jana Pawła II" (Wydawnictwo Edycja Św. Pawła, 2003),"Beskidzkie rekolekcje. Dzieje przyjaźni księdza Karola Wojtyły z rodziną Półtawskich" (Wydawnictwo Edycja Św. Pawła, 2009). Mąż: Andrzej Półtawski, 4 córki.
Dusia
- tak zdrobniale nazywana jest przez najbliższych i przyjaciół Wanda Półtawska, doktor nauk medycznych, wybitna specjalistka w dziedzinie psychiatrii, procesor nadzwyczajny Papieskiej Akademii Teologicznej, którą możecie kojarzyć jako przyjaciółkę św. Jana Pawła II. Współpracowała z Nim bowiem owocnie przez długie lata, popularyzując Jego naukę o człowieku.
Już na samym początku muszę zaznaczyć, że książka "O więcej niż życie" jest zdecydowanie bardziej autobiografią niż biografią w zarysie dr Wandy Półtawskiej. Stanowi bowiem chronologiczną i tematyczną układankę fragmentów jej książek, wykładów, wypowiedzi i tekstów nigdy wcześniej niepublikowanych.
Dlaczego to tak ważne?
Przede wszystkim dlatego, że Pani Doktor ma wybitny talent literacki i narracyjny. Opowiada o swoim życiu w sposób barwny i zajmujący, a kiedy trzeba np. odnieść się do badań naukowych, jest precyzyjna i rzeczowa. Posługuje się przy tym piękną staranną polszczyzną. Co więcej całe Jej ponad 100-letnie życie to bogaty materiał na kilka wielowątkowych książek, trudno więc je wszystkie wyczerpać w jednej publikacji!
Wstrząsnęły mną przeżycia dr Półtawskiej z czteroletniego pobytu w obozie koncentracyjnym, w którym poddawana była pseudomedycznym eksperymentom i z którego cudem ocalała, będąc już w trupiarni i umierając z głodu. Wzruszyła mnie opowieść o głębokiej duchowej więzi z Bratem, czyli Janem Pawłem II i historia uzdrowienia z choroby nowotworowej za pośrednictwem św. ojca Pio. Ale przede wszystkim jestem pełna podziwu dla wieloletniej służby człowiekowi, o którego godność Pani Doktor zabiegała nieustannie, mówiąc, że "człowieczeństwo jest zadaniem do spełnienia".
Pracowała więc na różnych polach jako lekarz i pedagog, niezłomnie walcząc o świętość rodziny i ochronę każdego życia poczętego. W tych kwestiach bardzo poważnie traktowała naukę Kościoła i etos lekarski, dlatego zawsze miała "tak za tak, nie za nie - bez światłocienia". W walce o ludzkie życie i zbawienie była bezkompromisowa i nieprzejednana, ale w relacjach z ludźmi cechowała się wielką łagodnością i wrażliwością.
Zastanawiałam się, co było źródłem Jej siły duchowej i doszłam do wniosku, że musiała nim być codzienna Eucharystia. To Boga Pani Doktor stawiała bowiem zawsze na pierwszym miejscu i to dzięki Niemu "miała piękne życie".
"To nie moja zasługa, że żyję sto lat, natomiast styl życia człowiek może sobie wybrać. Ja chcę uratować życie każdego człowieka, który został stworzony dla nieba. A innych ludzi nie ma".
Lektura tej książki sprawiła, że Pani Doktor zapisała się w moim sercu jako wzór do naśladowania. Chciałabym umieć tak jak Ona pięknie i mądrze żyć! Pamiętać, że każdy człowiek, którego spotykam w życiu, "jest mi zadany" i każdego (właśnie tu, gdzie żyję i pracuję) powinnam próbować doprowadzić do Nieba...
Polecam z całego serca!
Książka jako "pamiętnik" z obozu to cenna pozycja. Uważam, że każde takie wspomnienia są bardzo cenne... Jednak w przypadku tej pozycji pojawiły się u mnie pewne wątpliwości. Być może to moje subiektywne odczucie, ale zwłaszcza akcje pod koniec książki wzbudzają pewne niedowierzanie. Pozostały mi w pamięci dwie sytuacje.
Pierwsza to ta kiedy autorka schowała się pod jakąś skrzynią chcąc uniknąć "zidentyfikowania" jako "król". Pozwolę sobie
zacytować:
"Raz apel "łapania króli" zastał nas na Lagrowej (...). Nie było się gdzie skryć (...) w kącie stały skrzynie. Przykryłam Krysię jedną, a sama weszłam pod drugą. (...) Potem przybiegł pies i szczekał tuż nad skrzynią. (...) wyskoczyłam ze skrzyni i tupnęłam w furii nogą: - Idź w tej chwili precz! (...) Podeszłam do psa, popatrzyłam mu prosto w oczy i powiedziałam: - Jeżeli zaraz stąd nie pójdziesz, to ja ciebie uduszę własnymi rękami. (...) I... pies skulił sie, schował ogon i pognał przed siebie."
Bardzo pojętny pies jak widać...
I druga sytuacja, gdy przed lękiem, żeby nie być zidentyfikowanymi, "króle" chowały się i unikały znalezienia.
Cytat: "Niemcy postanowili, że muszą się doliczyć zaginionych "królików". Do tego apelu przygotowywałyśmy się starannie. Te z najgorszymi nogami (...) wzięły ze sobą kołdry ukradzione z kamery, jedzenie, łopatę i... zakopały się pod blok. (...) Siedem dni i siedem nocy przeżyły tam, zakopane w tej zimnej, mokrej dziurze. "
To ciekawe, bo z dalszej treści wynika, że "Do komendanta wezwano dziesięć operowanych według alfabetu, rzekomo miały iść na wolność."
Po co więc było to chowanie się??? Przepraszam, ale mnie tu brakuje logiki...