Porwanie Europy

Okładka książki Porwanie Europy Sándor Márai
Okładka książki Porwanie Europy
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
152 str. 2 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Európa elrablása
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2022-05-20
Data 1. wyd. pol.:
2022-05-20
Liczba stron:
152
Czas czytania
2 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307034973
Tłumacz:
Irena Makarewicz
Tagi:
Sándor Márai literatura węgierska Europa podróż
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
54 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
54
52

Na półkach:

Wersja papierowa
Czytane w wersji węgierskiej (w orginale)

To małe dzieło odnoszące się tytułem do mitologii i dzieła Tycjana "Porwanie Europy'' jest rzeczą unikatową.


Nie czytałam po węgiersku 4 lata i powrót do tego języka był dla mnie wielką radością... Sama książka jest jednak w moim odczuciu utyskiwaniem starym jak świat nt tego "że teraz, to nie ma, a kiedyá to było",ale w przeciwieństwie do dzisiejszego uzasadnionym... Bo mamy tu człowieka stojącego na gruzach wszystkiego co znał...
Márai nie był osobą widzącą wszystko w czarnych barwach, nie był osobą gardzącą innymi niż swoja kulturami, a był człowiekiem pięknym i ciekawym świata, ale już 100 lat temu uznał, że Europa się kończy (wpadł na to zanim, to stało się modne). Był człowiekiem żyjących w okrutnych czasach, przeżył 2 wojny światowe, w 48 roku musiał uciekać z ukochanych Węgier do Włoch i później do Stanów Zjednoczonych, był pracownikiem radia Wolna Europa, w 56 roku mimo ryzyka jakie, to za sobą niosło wrócił do Europy i próbował dostać się na Węgry zdając sprawozdanie z brutalności reżimu komunistycznego. Piszę o tym wszystkim dlatego, że "Porwanie Europy" to rzecz peaymistyczna, rzecz naznaczona doświadczeniem wojny i smutną refleksją nad człowieczeństwem, ale nie mogło być inaczej. Europa, którą widział w 46 roku była miejscem złamanym, zdeptanym i krwawiącym. Gdy prawicowe reżimy częściowo zabrały z niej łapę głowę wychylił potwór komunizmu. Mamy tu człowieka próbującego wyciągnąć wnioski i człowieka, który stracił wszystko, człowieka szukającego w sobie dobrego obrazu przyszłości..., ale nie widzącego go.

Pozycja świetna, ale warto pamiętać o rysie historycznym.

Wersja papierowa
Czytane w wersji węgierskiej (w orginale)

To małe dzieło odnoszące się tytułem do mitologii i dzieła Tycjana "Porwanie Europy'' jest rzeczą unikatową.


Nie czytałam po węgiersku 4 lata i powrót do tego języka był dla mnie wielką radością... Sama książka jest jednak w moim odczuciu utyskiwaniem starym jak świat nt tego "że teraz, to nie ma, a kiedyá to...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
99
26

Na półkach:

Znakomite zderzenie Europy przepołowionej, tej sprzed wojny i tej tuż po. Bardzo pogłebione, wnikliwe jak zwykle u tego pisarza spojrzenie na szczegół.

Znakomite zderzenie Europy przepołowionej, tej sprzed wojny i tej tuż po. Bardzo pogłebione, wnikliwe jak zwykle u tego pisarza spojrzenie na szczegół.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
562
396

Na półkach:

Echo podróży Sandora Marai po kilku krajach Europy tuż po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej; nawet nie tyle echo, co dziennik z tej podróży wzbogacony o myśli i emocje, jakie podróż ta wywołuje w pisarzu. No i ciekawe skonfrontowanie się z wrażeniami z wcześniejszych europejskich podróży, a też spojrzenie na przemiany, jakie w krajach Europy Zachodniej dokonały się po zakończonej właśnie wojnie.
Doświadczenia powojenne Europejczyka “wschodniego” (przydzielonego Rosjanom) są diametralnie różne od tych, których udziałem byli mieszkańcy Zurichu czy Genewy. Oglądanie niezniszczonych miast poprzez okulary rodzinnego Budapesztu pozycjonuje Maraiego jako mieszkańca innej planety, a raczej chyba tam stawia tych pełnych poczucia winy mieszkańców szwajcarskich miast, bo to ich doświadczenie tak jest odmienne od ogólnoeuropejskiego losu…
Przygląda się również w Szwajcarii narodzinom ery konsumpcjonizmu w niemal współczesnym już wydaniu i jeśli wówczas mdliło go od nadmiaru wszystkiego, to ciekaw jestem jak dziś zareagowałby na powszechny zalew tandety, na konsumpcję od razu śmieci i odpadków.
Znamienne są opisy obserwacji przez pisarza normalnie funkcjonującej cywilizacji w świecie nietkniętym tylko co zakończoną wojną; to dziecięce zadziwienie, gdy Marai mówi “każda mała śrubka, sprężyna jest naoliwiona i idealna, czegokolwiek dotknę, natychmiast daje mi to, do czego służy i czego oczekuję…”. I dalej wyjaśnia stan, w jaki wprawia go ta zastana egzotyczna rzeczywistość: “Nie jestem zazdrosny, ale czasem złości mnie ta nienaruszoność i doskonałość.”
Potem podróż przedłuża się na kolejne kraje - Włochy i Francję - i wcale nie jest pisarzowi lepiej. Pisarz zauważa rozpad europejskich więzi, widzi destrukcję wspólnoty kulturalnej kontynentu, znanej mu sprzed lat dziesięciu. Nie dość tego: bardziej bowiem niż obrazy nierealnie bogatej Szwajcarii, dotykają pisarza sceny z niby tylko co pokonanych Włoch, a jednak i tak o głowę przerastających rodzime - teoretycznie zwycięskie - Węgry. To rozpad kontynentu na dwa wrogie obozy okazać się ma - jak prorokuje Marai - kontynuacją zniszczeń z pól bitew; konferencje pokojowe miast odwrócić destrukcję, tylko jeszcze stać się miały utrwalaczem podziałów.
Tej powojennej Europie przygląda się Marai wnikliwie, szczegółowo i punktuje ją dość bezlitośnie. Mamy tu wiele krótkich impresji, przez co swą strukturą upodabnia “Porwanie Europy” do wydanej kilka lat wcześniej “Księgi ziół”. Charakter impresyjnego ciągu świadomości spowalnia lekturę i sprawia, że co chwilę zatrzymujemy się dla przemyślenia czasem nawet pojedynczego zdania. Jasność myśli i ostrość spojrzenia - jak zwykle u Mistrza - bezbłędne. Ja zaś cieszę się, że swym okiem i piórem przygląda się on Europie a nie mojej osobie. Chyba nie chciałbym dać na siebie patrzeć komuś z tą ilością smutku w spojrzeniu (może nawet żalu czy depresji),które pokazuje nam Marai w “Porwaniu Europy”.
Ostatnie zdanie warto poświęcić swoistemu patriotyzmowi Sandora Marai. Mimo osobistej trudnej sytuacji (przed wojną publikował, gdzie się dało, a po - został uznany za pisarza “burżuazyjnego”, co wymusiło wycofanie się na wewnętrzną emigrację) pięknie pisze o swych Węgrzech, choć przebijają z tego pisania imperialistyczne tęsknoty. A już na pewno trzeba przyznać mu słuszność, gdy domaga się należytej pozycji dla literatury swego kraju; niemal wzruszające jest zaś, gdy zazdrości trzymilionowej nacji Norwegów rozpoznawalności ich pisarzy. Pisząc "Porwanie Europy" pisarz nie powiedział jeszcze swego ostatniego słowa i dziś - spoglądając na całą jego spuściznę - trzeba przyznać, że jest równie rozpoznawalny, jak Ibsen czy Hamsun.

Echo podróży Sandora Marai po kilku krajach Europy tuż po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej; nawet nie tyle echo, co dziennik z tej podróży wzbogacony o myśli i emocje, jakie podróż ta wywołuje w pisarzu. No i ciekawe skonfrontowanie się z wrażeniami z wcześniejszych europejskich podróży, a też spojrzenie na przemiany, jakie w krajach Europy Zachodniej dokonały się po...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
374
198

Na półkach: ,

"Ta książka jest jak robota bazylejskiego mistrza stolarskiego, kiedy trzy, cztery stulecia wcześniej - rzeźbił jak arcydzieło fotel biskupi dla którejś z kantonalnych katedr (...) Są w niej zdania, które człowiek czyta z taką satysfakcją, jakby przesuwał dłonią, po którymś z kantów, którejś z krzywizn jakiegoś starego mebla. Czuć po tej pracy, że to znakomity kunszt (...)" - to nie jest moja opinia o tej książce, lecz cytat z niej wyciągnięty. Chcę przez to powiedzieć, że to jak węgierski mistrz ubierał w słowa swoje myśli, robiło na mnie znacznie większe wrażenie niż same te myśli. Oczywiście po książki autora „Żaru” będę nadal sięgał.

"Ta książka jest jak robota bazylejskiego mistrza stolarskiego, kiedy trzy, cztery stulecia wcześniej - rzeźbił jak arcydzieło fotel biskupi dla którejś z kantonalnych katedr (...) Są w niej zdania, które człowiek czyta z taką satysfakcją, jakby przesuwał dłonią, po którymś z kantów, którejś z krzywizn jakiegoś starego mebla. Czuć po tej pracy, że to znakomity kunszt...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
159
22

Na półkach:

Po "Śladami Bogów" "Porwanie Europy" wydało mi się początkowo mało dynamiczne. Bo i rzeczywiście, pozornie niewiele się w tej książce dzieje. Jest zapisem podróży jaką tuż po zakończeniu II wojny światowej pisarz odbył po mniej lub bardziej poranionych krajach Europy "zachodniej". Śpi w hotelach, podróżuje pociągami, spotyka się z wydawcami i literatami. Dla mnie niezwykłą wartość ma to, co dzieje/ nie dzieje się w tle. Ten "krajobraz po burzy", stare rany i kształtujący się nowy porządek świata. Kto jest wygranym a kto przegranym? I wspólne dla "Śladami" i "Porwania" ponadczasowe refleksje Marai o świecie, społeczeństwie, człowieczeństwie..

Po "Śladami Bogów" "Porwanie Europy" wydało mi się początkowo mało dynamiczne. Bo i rzeczywiście, pozornie niewiele się w tej książce dzieje. Jest zapisem podróży jaką tuż po zakończeniu II wojny światowej pisarz odbył po mniej lub bardziej poranionych krajach Europy "zachodniej". Śpi w hotelach, podróżuje pociągami, spotyka się z wydawcami i literatami. Dla mnie niezwykłą...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1136
962

Na półkach: ,

Sandor Marai podróżuje po Europie (Szwajcaria, Włochy, Francja) w drugiej połowie lat 40-tych XX wieku i snuje refleksje na temat naszego kontynentu. Nie są owe refleksje optymistyczne. Są wynikiem przenikliwej inteligencji autora, umiejętności obserwacji i logicznego myślenia, jego wojennych przeżyć oraz analizy powojennej sytuacji (podział Europy między dwie siły polityczne, a raczej przehandlowanie Wschodniej Europy za perspektywę politycznej równowagi na świecie).
Marai widzi Europę wycieńczoną wojną i w dużej mierze moralnie skompromitowaną.
Boleje nad upadkiem kultury. Widzi i czuje na własnej skórze tragiczne skutki wojny.
To bezcenne spojrzenie od wewnątrz. Marzeniem pisarza była wspólnota Europy, przede wszystkim wspólnota idei humanizmu i szukanie innych wspólnych wartości. Marai i w tym względzie był pesymistą, a może lepiej napisać - realistą.
„Wszystkie te sny o „światowych rządach”, które wyswobodzi ludzi z manii nacjonalizmu to dziecinne sny. Ludzie nie chcą „światowej ojczyzny”. Ludzie chcą ojczyzn dokładnie tak samo zazdrosnych, małostkowych i odizolowanych, jakimi są oni sami, którzy żyją w tych ojczyznach, patrioci, a więc ludzie.”
Marai wyraża troskę bardziej niż ostrzega, zachęca do refleksji. Także nas, 80 lat po jego podróży.
Czy Europa odbudowała swoją rolę przewodnika świata?
Czy Unia Europejska zjednoczyła Europę?
Czy nadal wygrywa „mania nacjonalizmu”, która, jak pokazuje historia, zawsze i wszędzie w końcu prowadzi do tragedii?
Lektura tej niewielkiej książeczki, jaką jest „Porwanie Europy”, przynosi dziś ważne pytania na temat przyszłości naszego kontynentu.
Jak dzisiaj ją widzimy, jak chcemy ją kształtować. W jakim świecie chcemy żyć. A może w ogóle nas to nie obchodzi?

Sandor Marai podróżuje po Europie (Szwajcaria, Włochy, Francja) w drugiej połowie lat 40-tych XX wieku i snuje refleksje na temat naszego kontynentu. Nie są owe refleksje optymistyczne. Są wynikiem przenikliwej inteligencji autora, umiejętności obserwacji i logicznego myślenia, jego wojennych przeżyć oraz analizy powojennej sytuacji (podział Europy między dwie siły...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
282
229

Na półkach:

Zimą 1946 r., a zatem zaraz wojnie, Sandor Marai wraca do miejsc, które odwiedzał i chłonął jako młody człowiek. Teraz jest już mężczyzną w średnim wieku, uznanym pisarzem, aczkolwiek na tyle elitarnym (czy może raczej niszowym),że jego nazwisko zachodniemu czytelnikowi mówi bardzo niewiele.

Zachodnia, a w tym przypadku alpejska Europa (Szwajcaria, Włochy, Francja) jest odkrywana i diagnozowana przez węgierskiego autora jako czasoprzestrzeń po wielkiej katastrofie, z której jednak stopniowo wyłania się nowe życie, nowy ład. Pytanie, w jakim duchu, guście i kształcie.

Marai podróżuje pociągami, przesiaduje w hotelowych restauracjach, snuje się po paryskich alejach czy uliczkach Rzymu, przygląda się dziełom architektury i sztuki... I przefiltrowuje to wszystko przez swoją pamięć, tożsamość, doświadczenie.

Z jego luźnych, fragmentarycznych zapisków z podróży można wywnioskować szereg pytań: Co przetrwa z europejskiego dziedzictwa? Jak zmieni się mentalność społeczeństw naznaczonych traumą i winą? Czy politycy będą umieli sprostać rodzącym się potrzebom i oczekiwaniom? Jak odnajdą się w tej sytuacji twórcy? O jakie idee zawalczą, a może staną się piewcami rozpaczy, rozgoryczonymi cynikami w obliczu śmierci Boga, triumfu nicości? Które wartości ocaleją? Jak głęboki będzie postępujący podział Europy? Czy trwały pokój jest możliwy, skoro człowiek wynalazł bombę atomową?

Marai wydaje się pozbawiony złudzeń. Historia, wbrew łacińskiej sentencji, niczego ludzi nie nauczy. Będą, jak zawsze, egoistyczni, skłonni do konfliktów, pochłonięci tanią rozrywką, gadulstwem i interesami.

W tekście dominuje ton naznaczony dystansem, ironią i goryczą. Jednak w chwilach zachwytu nad jakimś przejawem piękna (górskim widokiem, tekstem kultury, wnętrzem starego kościoła) autor "Wyznań patrycjusza" odnajduje okruchy sensu: "Nie ma nadziei, ale jest coś ponad czasem i ponad tym, co przypadkowe" – zanotuje w mediolańskiej katedrze. A w innym miejscu napisze: "Walkę Włochów przegrał Mussolini; ale wygrał ją Michał Anioł, a także Leonardo da Vinci i Dante. Reszta się nie liczy".

Jeszcze gdzie indziej po epikurejsku zauważy: "Niewiele akcesoriów potrzeba do życia. Potrzebna jest rodzina. Potrzebnych jest czterech, pięciu przyjaciół. Trzysta książek. Jedna, dwie osoby ukochane. Od czasu do czasu jakaś podróż. Wszystko inne tylko przeszkadza".

Z refleksjami i stylem Sandora Maraiego z pewnością warto się zapoznać. "Porwanie Europy" może być dobrym wprowadzeniem w świat twórczości tego nietuzinkowego pisarza.

Zimą 1946 r., a zatem zaraz wojnie, Sandor Marai wraca do miejsc, które odwiedzał i chłonął jako młody człowiek. Teraz jest już mężczyzną w średnim wieku, uznanym pisarzem, aczkolwiek na tyle elitarnym (czy może raczej niszowym),że jego nazwisko zachodniemu czytelnikowi mówi bardzo niewiele.

Zachodnia, a w tym przypadku alpejska Europa (Szwajcaria, Włochy, Francja) jest...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
346
129

Na półkach:

Trafna i głęboka analiza duszy europejskiej po II wojnie światowej. Marai pięknie pisze. Jest w jego tekstach dużo emocji, myśli, rozważań na tematy historyczne, estetyczne, paradoksów, obserwacji z podróży, także tych psychologicznych. Prawdziwy niegdysiejszy Europejczyk.

Ciarki mnie przeszły, gdy, pisząc w 1946 roku, przepowiedział powstanie Unii Europejskiej, tylko nie pod taką nazwą, ale przede wszystkim - wojnę atomową, że to kwestia czasu. Biorąc pod uwagę wojnę na Ukrainie, też mi się tak niestety wydaje... obym się myliła!

Trafna i głęboka analiza duszy europejskiej po II wojnie światowej. Marai pięknie pisze. Jest w jego tekstach dużo emocji, myśli, rozważań na tematy historyczne, estetyczne, paradoksów, obserwacji z podróży, także tych psychologicznych. Prawdziwy niegdysiejszy Europejczyk.

Ciarki mnie przeszły, gdy, pisząc w 1946 roku, przepowiedział powstanie Unii Europejskiej, tylko...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
409
167

Na półkach:

W październiku zamówiłam dość dużą przesyłkę z książkami, większość z nich przeczytałam, wszystkie niezmiernie mi się podobały. I nagle człowiek dochodzi do dzieła Maraia i atrakcja wszystkich poprzednich próz jest przyćmiona literami Sandora.
To jego pisanie to taki lingwistyczny balet pomiędzy wersami. Ale nie tylko o słowa tu chodzi. Jego zdania oddychają emocjami. Czuć w nich jego gniew, smutek i rozczarowanie.

„Porwanie Europy” to wrażliwie celny opis Europy po II wojnie światowej. Autor wybiera się w podróż do krajów gdzie już kiedyś był, zanim Hitler i Mussolini wprowadzili swe maniakalne porządki. Nic już tam nie jest takie jak było, podróż tę nazywa „kondolencyjną”.

Ironicznie patrzy na Szwajcarów, którzy nie uczestniczyli w wojnie. Porównuje spokojny uśmiech tamtejszych kobiet do smutnych twarzy innych Europejek. Szwajcarzy boją się tylko o „pewną kulturę, bezmierny majątek i dobrobyt, o dojrzałe i nietknięte formy życia”. Jest zawiedziony postawą sąsiadów i po ogromie traumy, którą sam przeżył we własnym kraju, jest zniesmaczony tym eleganckim narodem.
Pisarz zauważa również ogromną różnicę pomiędzy zachodem Europy i państwami rządzonymi teraz przez Rosjan. Ta sytuacja też trwale zmieni jego karierę pisarza i życie w ogóle. Kiedy we własnym kraju zrobiono z niego wroga ludu, artysta opuszcza na zawsze swe ukochane Węgry i emigruje do USA gdzie kilkadziesiąt lat później popełnia samobójstwo.

Marai po raz kolejny udowadnia celność opisu.W „Śladami Bogów” zrobił to tak samo trafnie z krajami muzułmańskimi.
Dziś niektóre analizy narodowości trąciłyby krzywdzącymi stereotypami, ale jakże to czasami śmieszne i w sedno.
„Problem z osobowością Niemców polega nie na tym, że z natury są nazistami, lecz na tym, że są Niemcami. To daje im się we znaki.
Włochom ich osobowość nie przysparza żadnych bolączek. Doskonale znoszą to, że są Włochami, w istocie podskakują i klaszczą z radości nad tym faktem….nicponie ale serce mają dobre”.

Ta książka to obowiązkowa lektura dla podróżników po Europie. Dla podróżników, którzy czują ale nie potrafią tego tak ubrać w słowa jak Sandor.
Podróżowanie przez Europę, gdzie w sztuce, architekturze i słowach pisarzy możemy doszukać się wielu spójności łączących różne kraje Starego Kontynentu, człowiek, który zostaje zmuszony opuścić swój kraj na zawsze dochodzi do innej konstatacji- „jedna jest ojczyzna-język. Wszystko inne to potrzeba bądź pojęcie”.

W październiku zamówiłam dość dużą przesyłkę z książkami, większość z nich przeczytałam, wszystkie niezmiernie mi się podobały. I nagle człowiek dochodzi do dzieła Maraia i atrakcja wszystkich poprzednich próz jest przyćmiona literami Sandora.
To jego pisanie to taki lingwistyczny balet pomiędzy wersami. Ale nie tylko o słowa tu chodzi. Jego zdania oddychają emocjami. Czuć...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
627
145

Na półkach:

Książka boleśnie zdemaskowała moje braki. Skoro sensem literatury ma być podążanie za autorem, mam dużo do nadrobienia

Książka boleśnie zdemaskowała moje braki. Skoro sensem literatury ma być podążanie za autorem, mam dużo do nadrobienia

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    108
  • Przeczytane
    64
  • Posiadam
    16
  • 2022
    5
  • E-booki
    2
  • 2024
    2
  • Literatura piękna
    2
  • 2023
    2
  • Do kupienia
    2
  • Literatura węgierska
    2

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Porwanie Europy Zobacz więcej
Sándor Márai Porwanie Europy Zobacz więcej
Sándor Márai Porwanie Europy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także